Ponad 50 operatorów amerykańskich sił specjalnych wylądowało w Syrii, aby wspierać kurdyjskich bojowników w walce ISIS. To pierwsze użycie zachodnich sił lądowych w Syrii od rozpoczęcia konfliktu.
Pierwsi komandosi wylądowali w koszarach kurdyjskich Ayn al-Arab i Qamishli w prowincjach Kobani i Al-Hasaka, gdzie będą przechodzisz wspólne szkolenie z lokalnymi bojownikami. Libańskie media poinformowały, że Amerykanie przekroczyli granicę turecko-syryjską w okolicy Murshid Bin?r, a dotarcie do koszar potwierdziły źródła kurdyjskie.
Zadaniem Amerykanów ma być współdziałanie z Kurdami w regionie oraz najprawdopodobniej naprowadzanie lotnictwa państw koalicji na wykryte cele. Głównym zadaniem sił specjalnych ma być m.in. pomoc w ofensywie na opanowane przez terrorystów miasta Dżarabulus i Ar-Rakka, będącą twierdzą i nieformalną stolicą Państwa Islamskiego.
Decyzja o wysłaniu sił specjalnych do Syrii zapadła w dniu 31 października br., ogłoszona przez Baracka Obamę w ramach zmiany strategii wobec Państwa Islamskiego (czytaj więcej: USA wyślą siły specjalne do Syrii).
Sytuację komplikuje fakt, że zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami Białego Domu, komandosi mieliby tylko wspierać Kurdów w operacjach, jednak nie brać udziału w rajdach, tak jak to miało miejsce jakiś czas temu w Iraku (czytaj także: Operator Delta Force poniósł śmierć w Iraku), ale sytuacja w kraju jest zmienna i dynamiczna, równoległe z brakiem porozumienia z rządem Baszszara al-Asada co do obecności wojskowej USA na lądzie, a co za tym idzie niejasnymi wytycznymi, jak zachować się w przypadku zetknięcia się sił zbrojnych obu państw.
Czytaj także:
Niemieckie myśliwce Tornado wyruszą na wojnę z ISIS