Falsyfikaty historii

Sprowokowano mnie, a ściślej ? zachęcono do odpowiedzi na prowokację. Czynię to z rezerwą, uprzedzony do polemik, które w obiegu czytelniczym żyją krótko. Toteż w mojej robocie pisarskiej związanej z historią a zwłaszcza wydarzeniami ostatniej wielkiej wojny, swój udział w polemikach czy wywiadach, przyjmuje jako bezpowrotną stratę czasu.


Pojawiły się jednak okoliczności, które wymusiły na mnie odstępstwo od tej zasady na rzecz przywrócenia historii walorów nauczycielki życia. Wszakże jest ona nośnikiem wartości, którym ciągle zagraża mutacja, manipulacja, politykierstwo, kłamstwo. Te negatywne zjawiska występowały tak w PRL-u jak i dzisiaj. I wtedy i teraz, ?odkrywcy? i poprawiacze historii, zamiast rzetelnego warsztatu historyka, który dochodzi do prawdy, serwują nam, a szczególnie młodemu pokoleniu, zamęt i chaos intelektualny, dowolnie i bezkarnie interpretując fakty historyczne.

Kilkadziesiąt lat temu pułkownik Zbigniew Załuski wypowiedział posłuszeństwo nihilizmowi i skompromitował oportunizm. Jego ?Siedem polskich grzechów głównych? wypomniało ówczesnym politykom, wykreowanie powszechnej negacji Drugiej Rzeczypospolitej a zwłaszcza jej zakończonego klęską upadku. Sekundowałem mu wtedy min. na łamach ?Polityki? demaskując kłamstwa gebelsowskiej propagandy, jak to Polak ?wyjęty? wprost z azjatyckiego buszu, tnie ułańską szablą pancerz niemieckiego czołgu,cudu germańskiej techniki. Oczywiście, wtedy wykorzystanie dramatu dla celów politycznej manipulacji na rzecz racji systemu PRL, wydawało się najskuteczniejsze. Tym bardziej, że posłużyła temu zamiarowi autoryzacja powołanej jeszcze przez generała Sikorskiego akcji rozliczenia tzw. sprawców klęski. A za tym posypały się razy, sądy i prześladowania.

Wtedy akcja służyć miała legitymizacji rządu Sikorskiego na emigracji dla pełnej akceptacji Polaków w kraju na przyszłość. Miała usprawiedliwić przejęcie władzy w drodze zamachu stanu jako dziejową konieczność. Ale skutek nie chciał być zamiarowi posłuszny, a sprzyjał napastnikom, którzy agresje tłumaczyli przeciwko sezonowemu państwu niezdolnemu do samodzielnego bytu i wadzącego Europie. I sprzyjał niestety także sojusznikom Polski. Stał się głównym motywem usprawiedliwiania zdrady sojuszniczych zobowiązań udziału we wspólnej z Polska operacji przeciwko III Rzeszy i rezygnacji z operacyjnych możliwości pokonania Niemiec już w początkowym okresie wojny na rzecz strategii długiej wojny na wyczerpanie.

Opamiętanie przyszło dość szybko. Sikorski zrozumiał, że decyzja która podjął może tylko Polsce zaszkodzić i tę niegodziwą akcje odwołano. Ale odium zła zostało. Rozprzestrzeniło się ono powszechnie w powojennej historiografii, ale na jej marginesie jako albo nieudana operacja obronna Polski bez znaczenia dla całego wysiłku sprzymierzonych albo prowokacja stymulująca wojnę, czy wreszcie jako wydarzenie zdrady narodowej. W obozie tzw. państw socjalistycznych opinie ułomnej Polski sanacyjnej rozciągnięto na działalność konspiracyjną państwa podziemnego i walkę zbrojną z okupantem jako działalność wroga tworzeniu w Europie tzw. socjalistycznego systemu politycznego i gospodarczego.

Na przełomie dekady lat 60/70 ub. stulecia, do Wojskowego Instytutu Historycznego przekazano do wglądu i wniesienia uwag, część przygotowywanego przez historiografów NRD kilkutomowego ?dzieła? o II wojnie światowej. Jego fragment dotyczył udziału Polski w tej wojnie. Byliśmy tym zaskoczeni ale jeszcze większe zaskoczenie czekało nas po przeczytaniu tej pracy. Nietrudno było w niej odkryć odwzorowanie historii radzieckiej wojny ojczyźnianej, czego nie chciałem nazwać plagiatem. Poznanie treści w szczegółach nie tylko przeczyło faktom ale wydawało się prowokacją, być może obliczoną na ujawnienie reakcji polskich historyków.

Według historyków NRD, klęska wrześniowa ujawniła zdradę narodową rządu faszystowskiego, nieudolność dowódców, a przede wszystkim skutki antyradzieckiej polityki , itp. Ten antypolski paszkwil rozciągał się na działalność rządu emigracyjnego, polskiego państwa podziemnego i Polskich Sił Zbrojnych. Nie można było zostawić tego bez odpowiedzi.
Do Berlina na rozmowy z ?twórcami?(i nie tylko) tego ?dzieła? pojechała czteroosobowa delegacja polskich historyków, w której miałem zaszczyt uczestniczyć obok takich kolegów jak prof. Czesław Madajczyk z Instytutu Historycznego PAN, Marian Wojciechowski z UW z Poznania a przewodniczył jej ówczesny szef WIH prof. Tadeusz Jędruszczak.

Przyjęto nas gościnnie ale po dyskusji pożegnano kurtuazyjnie ale chłodno. W kuluarach zawrzało. Nasi adwersarze wyrażali bulwersujące ich zaskoczenie. Opinie były jednak różne: od budzących zdumienie odstępstwem naszych wystąpień od kanonów radzieckiej historiografii do oburzenia kraszonego inwektywami za zdradę socjalistycznej interpretacji dziejów. Chociaż nie brakowało takich, które zdawały się budzić zdziwienie odkryciem faktów w tak niedostępnej dotąd NRD postaci.

Do dziś, poszukiwaczy sanacyjnych sprawców klęski na własnym podwórku nie brakuje. Zmieniły się tylko ich intencje. Wcześniej służyły one racjom polityki asymilacyjnej na rzecz inspirowanego przez obcych systemu politycznego i działalności którą podejmował.
A teraz?… No właśnie.

Historiografia polska zebrała już pełny materiał poznawczy dramatu. To pierwsze przesłanie historii. Ale nie jest ona tylko rejestratorką wydarzeń. Że jest nauczycielka życia ? to nie banał. Interpretuje, ocenia ? to drugie przesłanie.
W naszym parlamencie posłowie i politycy toczyli zacięty spór o budżet na obronę państwa. Tak, na inwestycje, które służyć będą przyspieszeniu gotowości obronnej kraju. Budżet Ministerstwa Obrony Narodowej jest za wysoki w kontekście wielu innych ważniejszych potrzeb kraju ?twierdzili przeciwnicy jego uchwalenia . Tym bardziej, że obecność Polski w NATO i innych organizacjach pro sojuszniczych, rzekomo taką potrzebę neguje.
Tutaj historia II Rzeczypospolitej przypomina, że finansowanie planu Polskich Sił Zbrojnych napotykało również na opory i to nieustępliwe. A motywy te same: sojusze i sojusznicy, układy z sąsiadami. Był to aksjomat opozycji przeciwnej maksymalizacji wysiłku finansowego państwa na rzecz rozwoju sił zbrojnych. Jak się to skończyło już wiemy.

Historia to odnotowała i ostrzega: skuteczną obronę i bezpieczeństwo państwa gwarantuje budowanie własnych sił bez oglądania się na obietnice obcych, choćby wydawało się niezłomnych. Nie odkrywam tej prawdy. Wytknął ja potomnym już ponad 200 lat temu Tadeusz Kościuszko po upadku Powstania w 1794 roku a wraz z nim nadziei na spełnienie się polskich aspiracji niepodległościowych w sojuszu z napoleońską Francją.

Przykładów kojarzenia przeszłości z bytem Polski w obecnym układzie geopolitycznym Europy i poza nią jest więcej. Ale na rynku wydawniczym nie ma publikacji, które się do tego odwołują. Szkoda, że tę pustkę zastępują pozycje książkowe nazywane zwyczajowo historycznymi, jakby zapomniano poprzedzić ten przymiotnik literką a.
Oczywiście, piśmiennictwo reprezentowane jest przez różnorodność tematyczną i sposoby jej wyrażania, od naukowego począwszy a na brukowym kończąc. Wszystkie one znajdują swoich odbiorców, spełniając zapotrzebowanie społeczne. Od niedawna daje znać o sobie większe zainteresowanie rynku wydawniczego wydarzeniami 1939 roku. Przy tym jest to zainteresowanie szczególnego rodzaju. Autorzy kilku pozycji książkowych wracają do wysłużonej metody inwigilacji tzw. ?sprawców? wrześniowej apokalipsy. Bo tylko pojęciu inwigilacji przypisać trzeba zabiegi umieszczania tamtej sanacyjnej Polski wśród patologicznych państw. Ale merytorycznych motywów dla obalenia racji stanu przez podjęcie walki zbrojnej ? nie ma. Pozostaje animacja albo gdybanie ale na jedno wychodzi gdy argumentów brak.

Gdyby Polska oddała się pod kuratelę ZSRR, uszłaby napaści hitlerowskich Niemiec i dramatu klęski ? Inny zaś autor poszukuje wybawienia w sojuszu z Hitlerem i zarzuca, że nie przyjęto jego dyktatu oraz wspólnego z Wehrmachtem udziału Wojska Polskiego w wyprawie na Moskwę. Jeszcze inny wykreował humoreską, której ?fabułą? wygrzebuje i zakrapia kpiną wybrane ułomności II Rzeczypospolitej i czyni z niej pośmiewisko. Bo tylko na pyrrusowe zwycięstwo jego zdaniem ONA zasługuje.

Literatura tego rodzaju też ma swoich czytelników. To książki z fabułą tworzonej przez bogatą, skąd inąd, wyobrażnię autorską z rodzaju fantastyki. To się nawet dobrze czyta. Ale druga strona tego zjawiska stymuluje negatywy. Młodzi Polacy, szczególnie ci zainteresowani historią, przyjmując aksjomatyczne tezy manipulowanej historiografii mogą traktować niepodważalne wartości takie jak ojczyzna, naród, patriotyzm, duma narodowa? z przymrużeniem oka lub w ogóle je zanegują. To po pierwsze.

Po drugie: taka literatura wspiera nieprzyjazną nam historiografię europejską, głownie francuską i brytyjską, która broniąc wykrętnej tezy usprawiedliwiającej zdradę sojuszniczych zobowiązań, może powoływać się na właśnie takie polskie publikacje. A w skrajnych przypadkach staje się ?wiarygodnym dowodem? na odpowiedzialność Polski za wywołanie drugiej wojny światowej.

I wreszcie po trzecie: sprzyja deformacji historycznej podstawy niepodległości państwa. To przecież wypieranie z naszej świadomości narodowego rodowodu. Jeśli przyjąć fałszywe hipotezy, że powstała 11 listopada 1918 roku Druga Rzeczpospolita, to wtedy zasługuje ONA tylko na nekrolog.
Mój polemiczny głos, jak na wstępie zaznaczyłem, został wymuszony. Założyłem, że odpowiedzią będzie moja książka ?Obrona Polski i Europy 1939? wydana we wrześniu 2014 r przez Wydawnictwo Bellona. Mam nadzieję, że jest to odpowiedz na manipulacje wydarzeniami, które zapisały w historii naszych dziejów piękna kartę nie tylko tragicznych wydarzeń ale także wyznaczającą postawę państwa i narodu bez kompleksów.

Jednakże mam świadomość, że książkę przeczytają nieliczni: pasjonaci historii Polski i niektórzy profesjonaliści. Dlatego zdecydowałem się wypowiedzieć ?głośniej? tutaj, w nadziei że zostanę ?usłyszany? przez szarsze grono.

Autorem tekstu jest Pan doktor Tadeusz JURGA

Nowa Strategia jest portalem internetowym poświęconym tematyce bezpieczeństwa, historii oraz wojska. Informujemy o najważniejszych wydarzeniach oraz przedstawiamy własne komentarze na ich temat. Obejmujemy również patronatami wydarzenia naukowe, społeczne oraz sportowe w Polsce.