Jan Zumbach – bohater, pies wojny i kanciarz

Jan Zumbach, ps. Johnny, Kaczor Donald (1915-1986), urodził się w Ursynowie. As myśliwski II Wojny Światowej, pułkownik dyplomowany pilot Wojska Polskiego, podpułkownik Królewskich Sił Powietrznych oraz „pies wojny”.

W rodzinnym kraju

W wieku trzynastu lat, młody Jan Zumbach był na pokazie lotniczym w swojej rodzinnej Brodnicy. Akrobacje, jakich dokonywali piloci, spodobały mu się tak bardzo, że poprzysiągł sobie, że w przyszłości będzie pilotem. Jego marzenia się spełniły. Wstąpił do Szkoły Podchorażych w Dęblinie, w której trudne zajęcia m. in. aerodynamika, fizyka, nawigacja, były przeplatane z imprezowaniem w gronie najbliższych kolegów (tzw. trzej muszkieterowie czyli Jan Zumbach, Witold Łokuciewski i Mirosław Ferić). Jeden z jego kolegów ze szkoły tak ich opisał: 3 muszkieterów interesowały w Dęblinie kobiety, wino i śpiew ? a na samym końcu nauka.

ppłk Jan Zumbach / Źródło: www. niebieskaeskadra.pl

ppłk Jan Zumbach / Źródło: www. niebieskaeskadra.pl

Pewne jest natomiast to, że do zadań praktycznych Zumbach przykładał więcej wagi. Jedno z takich ćwiczeń polegało na skierowaniu swojego samolotu wprost na samolot lecący z naprzeciwka i skręceniu w ostatniej chwili. Po jednej z takich prób, Kaczor Donald (pseudonim nadany ze względu na charakterystycznie zadarty nos, przypominający dziób Kaczora Donalda) ledwo uszedł z życiem skręcając w ostatniej chwili, widząc oczy swojego kolegi, lecącego z naprzeciwka. Jeden z instruktorów, wezwał potem do siebie Janka i powiedział: za wcześnie skręciliście Zumbach. Po ukończeniu szkoły w Dęblinie, naszego lotnika przydzielono do najbardziej elitarnej jednostki czyli 111 Eskadry Myśliwskiej im. Tadeusza Kościuszki, stacjonującej w Warszawie.

Kiedy Niemcy zaatakowali państwo polskie, Johnny nie mógł bronić ojczyzny, ponieważ kurował się po wypadku lotniczym, w którym złamał nogę. Mimo przeszkód, starał się odszukać swoją jednostkę, ale mu się to nie udało. Pomimo złamanej nogi, nie chciał patrzeć z boku, na to co się działo. Dlatego podczas kampanii wrześniowej, odbył kilka misji łącznikowych, latając małym samolotem. Wiedząc, że w tej chwili wojna jest przegrana, udał się (podobnie jak wielu jego kolegów) do Rumunii. Tam nie dał się internować i uciekł jednym z samolotów. W jakiś sposób dotarł do Bukaresztu, gdzie uzyskał podrobiony paszport (widniało w nim, że jest seminarzystą!).

Wojaczka na emigracji

Z Rumunii, Jan Zumbach dostał się okrężną drogą (przez Bejrut) do Francji. Armia tego kraju, miała znacznie lepsze myśliwce niż Polska. Dlatego nasz bohater czekał spokojnie na spotkanie z wrogiem. Jednakże, kiedy nastąpił spodziewany atak ze strony Niemców, Zumbachowi nie było dane wykazać się na polu bitwy. Traktowano go jako pilota II kategorii i dawano mu proste misje.

Gen. Władysław Sikorski dekoruje Jana Zumbacha Orderem Virtuti Militari / Źródło: http://www.a-26invader.co.uk/

Gen. Władysław Sikorski dekoruje Jana Zumbacha Orderem Virtuti Militari / Źródło: http://www.a-26invader.co.uk/

Szczęściem w nieszczęściu, był szybki upadek Francji, który pozwolił Jankowi pokazać na co go stać. W swoje ramiona przyjęło go lotnictwo Królewskich Sił Powietrznych (RAF), które niebawem spodziewało się nalotu Luftwaffe, dowodzonego przez Hermanna Goringa. Początkowo, Anglicy podchodzili z rezerwą do naszych rodaków uważając, że są niewiele warci i muszą przejść podstawowe szkolenie. Kaczor Donald był wściekły kiedy musiał jeździć na rowerze (miał imitować samolot) razem z kolegami i uczyć się podstawowych angielskich zawołań oraz formacji lotniczych, stosowanych na Wyspach. Kiedy pozwolono mu już zasiąść za sterami Hawker Hurricana, wciąż był niezadowolony, bo nie prowadził prawdziwych walk, tylko pozorowane ataki na bombowce. Nazywał je zabawą z Blenheimami (nazwa jednego z angielskich bombowców).

Sytuacja uległa zmianie, kiedy Polacy przestali wykonywać rozkazy swoich angielskich podkomendnych. Kiedy widzieli niemieckie samoloty, nie zastanawiając się długo, rozpoczynali atak. Z początku byli za to ganieni, ale wykazywali niewielkie straty własne, zestrzeliwali natomiast dużo wrogich maszyn. W końcu, dowództwo RAF-u zaufało naszym pilotom, w tym Janowi Zumbachowi.

Polscy piloci (od lewej): S/Ldr Jan Zumbach, W/Cdr Stefan Witorzenc and F/Lt Zygmunt Bienkowski / Źródło: www.polishsquadronsremembered.com

Polscy piloci (od lewej): S/Ldr Jan Zumbach, W/Cdr Stefan Witorzenc and F/Lt Zygmunt Bienkowski / Źródło: www.polishsquadronsremembered.com

Podczas lotu rozpoznawczego dywizjonu 303 (numer nadany przez Anglików, Polacy nazywali go dywizjonem kościuszkowskim) Johnny dostrzegł grupę wrogich maszyn, kierujących się w stronę Londynu. Ludwik Paszkiewicz (dowódca eskadry) rozkazał atak. Kaczor Donald wziął na celownik jedną z maszyn, ale w natłoku zdarzeń, zapomniał o odblokowaniu karabinów. Zdenerwowany na siebie, skręcił z całą mocą i tym razem z gotowymi do wystrzału karabinami, wziął następny niemiecki bombowiec na celownik. Samolot typu Dornier stanął w płomieniach. Po chwili, niżej lecący samolot wroga, również nie miał szczęścia, bo został trafiony przez świetnie dysponowanego tego dnia Zumbacha, po czym po chwili eksplodował. Polski pilot cudem uniknął zderzenia z kulą ognia, w ostatniej chwili skręcając tak gwałtownie, że siła przeciążenia zamroczyła go. Zdążył się jednak w ostatniej chwili ocknąć, podnosząc samolot z lotu nurkowego kilkaset stóp nad ziemią. Cała niemiecka formacja musiała w popłochu zawracać na kontynent.

Podczas bitwy o Anglię, Jan Zumbach zestrzelił osiem niemieckich maszyn (trzy bombowce i 5 myśliwców) oraz jedną prawdopodobnie. Został za to odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari. W następnych latach, służył nadal w dywizjonie 303 (między majem a grudniem 1942 był jego dowódcą). Następnie wspinał się coraz wyżej w hierarchii wojskowej, aż osiągnął stopień podpułkownika (styczeń 1943). Brał udział w walkach nad kontynentem. W maju 1945 został zestrzelony i wzięty do krótkotrwałej niewoli. W październiku zrezygnował ze służby wojskowej i postanowił zamieszkać w Szwajcarii (miał obywatelstwo tego kraju). Podczas całej II wojny światowej zestrzelił, według oficjalnych danych, 13 samolotów na pewno i kilka prawdopodobnie.


W hołdzie polskim lotnikom / Źródło: Youtube (Nowa Strategia Movies – Oprychone)

Powojenne losy

Każdy lotnik, a zwłaszcza ten wojskowy, potrzebuje znacznie większej ilości adrenaliny, aniżeli przeciętny Kowalski. Dlatego, jeszcze w trakcie wojny, Zumbach zajął się przemytem różnych towarów luksusowych z Europy na Wyspy (głównie kamieni szlachetnych). Po zdemobilizowaniu, wyjechał razem z kilkoma kolegami do Francji, gdzie założył firmę, która była tylko przykrywką do nielegalnego handlu i kontrabandy. Za zaoszczędzone pieniądze, założył dyskotekę w Paryżu i zaczął wieść w miarę spokojne życie, ze swoją o wiele młodszą żoną.

Jan "Donald" Zumbach vel Johnny "Kamikaze" Brown / Źródło: www.a-26invader.co.uk

Jan „Donald” Zumbach vel Johnny „Kamikaze” Brown / Źródło: www.a-26invader.co.uk

Jednak ta adrenalina wraz z wiekiem nie minęła. Dlatego kiedy dostał w 1961 roku propozycję stworzenia lotnictwa Katangi (prowincja, która oderwała się od Konga), z chęcią zabrał się do dzieła. Przyjął pseudonim Johnny ?Kamikaze? Brown i zebrał paru znajomych pilotów z dawnych lat. Za otrzymane pieniądze, kupił stare myśliwce i wyruszył do Afryki. Tam przeprowadzał naloty na kongijskie wioski, wierne prezydentowi Lumumbie. Pozostali najemnicy wkraczali następnie z karabinami i zabijali tych co przeżyli atak z powietrza. ONZ poparł w tej walce prawowite władze Konga, na czele z prezydentem Lumumbą. W rejon walk zostały wysłane szwedzkie myśliwce Saab, które unicestwiły flotę powietrzną Katangi. Zumbach i reszta najemników, musieli uciekać do Angoli.

Jednak to nie koniec wojaczki naszego bohatera. W 1967 roku zbuntowała się Biafra. Bogata w ropę naftową prowincja Nigerii. Zumbach za kwotę 25 tys. dolarów zgadził się utworzyć armię powietrzną tej prowincji. Zakupił amerykański bombowiec A-26 Invader, pamiętający czasy II Wojny Światowej. Więcej maszyn nie udało mu się pozyskać. Bomby do tego samolotu, były wytwarzane przez zwykłych mieszkańców. Składały się z beczek po ropie, wypełnionych fosforem, benzyną i kawałkami zbędnego żelastwa. Jedna z takich bomb, zrzucona ręcznie przez jednego z wojowników plemienia Ibo, zraniła śmiertelnie szefa sztabu armii nigeryjskiej! Później, udało się przy pomocy tych bomb, uszkodzić jeden z  niszczycieli (Nigeria). Wkrótce potem, bunt został stłumiony i Zumbach musiał powrócić do Paryża.

Jan Zumbach (z lewej) podczas wojny domowej w Nigerii (Biafra 1967 rok) / Źródło: www.vectaris.net

Jan Zumbach (z lewej) podczas wojny domowej w Nigerii (Biafra 1967 rok) / Źródło: www.vectaris.net

W latach siedemdziesiątych, Johnny często odwiedzał Polskę, gdzie razem z Witoldem Łokuciewskim (który po wojnie dogadał się z polskimi komunistami, przez co został znienawidzony przez resztę dawnych kolegów) prowadził lewe interesy. Zumbach handlował towarami z magazynów Armii Ludowej, sprzedając je za granicę. Dogadawszy się z SB, założył firmę polonijną, która miała być przykrywką do prowadzenia brudnych interesów. Nie zdążył jednak rozwinąć skrzydeł, ponieważ znaleziono go martwego 3 stycznia 1986 roku, w jego mieszkaniu w Paryżu. Do dzisiaj nie wiemy w jaki sposób zginął. Jego ciało zostało sprowadzone do Polski i pochowane na Powązkach.

Historyk. Specjalizuje się w dziejach Związku Sowieckiego. Pozostałe zainteresowania to: losy Polaków podczas II WŚ oraz samoloty II WŚ.