W niedzielę, w dniu 26 czerwca 2016 roku, w terenie górzystym w prowincji Caldas w środkowej części Kolumbii doszło do katastrofy śmigłowca wielozadaniowego Mi-17 – w wyniku katastrofy śmierć poniosło siedemnasty kolumbijskich żołnierzy.
Według armii, do wypadku doszło w niedzielę w prowincji Caldas, około 180 km (112 mil) od Bogoty, stolicy Kolumbii ? wojskowa maszyna transportowała żołnierzy z prowincji Choco do bazy lotniczej Tolemaida w prowincji Tolima. Po dotarciu ma miejsce katastrofy, śledczy stwierdzili, że nikt nie ocalał. Oświadczenie wydane przez przedstawicieli kolumbijskiej armii wskazuje, że pierwsze hipotezy sugerują, że powodem wypadku lotniczego, mogła być zła sytuacja pogodowa panująca w rejonie katastrofy.
Prowincja Caldas. /Fot. Wikimedia Commons.
Zaraz po katastrofie pojawiły się pogłoski, stwierdzające, że śmigłowiec został zestrzelony przez rebeliantów. Jednakże, te stwierdzenia wydają się mało prawdopodobne jeśli spojrzymy na zawarte w ubiegłym tygodniu – po wielu latach rozmów – pomiędzy FARC i rządem Kolumbii porozumienie w sprawie zwieszenia broni i rozbrojenia rebeliantów (czytaj także: Władze Kolumbii i FARC zgodziły się na zawieszenie broni i rozbrojenie rebeliantów)
W sierpniu ubiegłego roku doszło do podobnej katastrofy. Wówczas w zalesionym obszarze północno-zachodniej Kolumbii w katastrofie śmigłowca UH-60 Blackhawk zginęło szesnastu kolumbijskich policjantów (czytaj także: Katastrofa kolumbijskiego śmigłowca UH-60 Blackhawk). Obszar, na którym rozbił się Blackhawk to gęsta dżungla opanowana przez handlarzy narkotyków i lewicowych rebeliantów – z tego powodu pojawiały się spekulacje, że śmigłowiec mógł zostać zestrzelony. Jednakże Minister Obrony Narodowej Kolumbii zaprzeczył spekulacjom na temat zestrzelenia maszyny i wskazał, że przyczyną katastrofy były nisko położone chmury które spowodowały ograniczoną widoczność pilota i uderzenie o wzgórze przy prędkości około 177 km/h (110 mph).
Zobacz także:
