Katastrofa. Postępujące wypadki rewolucyjne i anarchia w rosyjskiej Flocie Bałtyckiej. Rok 1917. Część 1.

Osiągnięta z najwyższym trudem pacyfikacja miała okazać się jednak nietrwała, a pamięć o czerwonych sztandarach powiewających nad okrętami przetrwała do 1917 r., kiedy to marynarze bałtyccy odegrać mieli tak istotną rolę w obaleniu władzy Mikołaja II, a następnie ustanowieniu bolszewickiej dyktatury. Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz. Z kronikarskiego obowiązku wypada nadmienić, iż tej samej, przeciw której marynarze Floty Bałtyckiej mieli później zbrojnie wystąpić w Kronsztadzie, po poznaniu niewątpliwego uroku „komunizmu wojennego” w wydaniu leninowskiej dyktatury.

Prolog. 1 listopada 1915 r. Drednoty Floty Bałtyckiej.

W listopadzie 1915 r., w związku z nadejściem długich jesiennych nocy, rosyjska Flota Bałtycka wznowiła operacje minowe na Środkowym Bałtyku. Z uwagi na możliwość napotkania poważniejszych sił Kaiserliche Marine dowództwo Floty wydzieliło do przeprowadzenia pierwszej operacji znaczne siły.
Planując operację minową w pobliżu wybrzeży nieprzyjaciela dowództwo Floty Bałtyckiej wahało się czy włączyć do zespołu osłony drednoty (zastrzeżenia zgłaszała Stawka.).
Wątpliwości rozwiał dopiero bunt na pancerniku Gangut. Bunt miał miejsce właśnie 1 listopada 1915 r., gdy załoga pancernika stojącego w Helsingforsie (Helsinki) odmówiła spożycia kolacji, na którą w miejsce przysługującej w tym dniu zupy z makaronem wydano porcje kaszy. Po pierwszej niesubordynacji nastąpiła następna – po zwyczajowej wieczornej modlitwie marynarze nie wykonali rozkazu starszego oficera, który nakazał rozejście się na kwatery i wtargnęli na górny pokład głośno wyrażając swoje niezadowolenie.
Napiętą sytuację rozładowało dopiero przybycie dowódcy okręty kmdr. (kpt. 1. rangi) Michaiła Kiedrowa, który zarządził zbiórkę załogi, wyjaśnił przyczyny incydentu, a następnie nakazał wydanie kolacji złożonej z konserw mięsnych, chleba i herbaty.
Nazajutrz na pokład Ganguta przybył dowódca Eskadry Pancerników wiceadm. Körber (Korwin), aby spacyfikować bunt. W dniach 3 – 4 listopada Specjalna Komisja Śledcza pod przewodnictwem kontradm. Arkadija Niebolsina drobiazgowo zbadała przyczyny i przebieg incydentu. Na wniosek Komisji aresztowano 95 uczestników buntu, którzy z rozkazu dowódcy Floty zostali osadzeni w twierdzy w Sveaborgu (Suomenlinna) – 29 z nich oddano pod sąd za podżeganie i organizowanie buntu.
Wyrokiem sądu 2 podoficerów uczestniczących w buncie zostało skazanych na karę śmierci (zamienioną później na wieloletnią katorgę), 19 marynarzy skazano na kilkuletnią katorgę , 8 – uniewinniono.
Przyczyny buntu na pancerniku Gangut były złożone. Prawdopodobnie bezpośrednią przyczyną buntu były niedociągnięcia natury organizacyjnej. Marynarze, którzy 1 listopada cały dzień bunkrowali węgiel oraz tankowali paliwo płynne na okręt liniowy, byli mocno zmęczeni wyczerpującą pracą. Ich irytację, która przerodziła się w bunt, spowodował najpierw brak ciepłej wody (zatkany ściek w okrętowej łaźni), co poważnie utrudniało ablucję i oczyszczenie ciał mocno pobrudzonych pyłem węglowym, a następnie owa nieszczęsna zmiana jadłospisu.
Nie można również pominąć faktu, iż niebagatelną rolę odegrał fakt, iż załoga Ganguta była psychicznie zmęczona postojem w bazie, ograniczaniem się wyłącznie do ćwiczeń i odsunięciem od udziału w operacjach bojowych.
1. Brygada Pancerników Floty Bałtyckiej, w skład której wchodziły drednoty: Sewastopol , Gangut , Połtawa i Pietropawłowsk zgodnie z założeniami wychodziła w morze przeciętnie raz do roku (i to po to tylko ? jak żartowali mechanicy, aby wały napędowe nie zapiekły się na panewkach łożysk.).
Dowództwo Floty Bałtyckiej zaniepokojone buntem uznało, iż na poprawę morale najlepszy wpływ wywrze udział pancernika w operacji bojowej. Najprawdopodobniej był to argument rozstrzygający o włączeniu obu drednotów (Pietropawłowsk, Gangut) do sił osłony podczas operacji minowej na Środkowym Bałtyku.

Zimowa pauza operacyjna 1916 / 1917 r. w przededniu czwartej kampanii wojennej na Bałtyckim TDW.

Zima 1916 / 1917 r. była niezwykle surowa. W pierwszej połowie stycznia na skutek postępującego szybko zalodzenia Środkowego Bałtyku i przyległych do niego zatok okręty rosyjskie nie opuszczały już wyznaczonych miejsc zimowej dyslokacji. Zima dała się we znaki również niemieckim siłom morskim na Bałtyku. W końcu stycznia zalodzeniu uległa Zatoka Gdańska oraz duża część Południowego Bałtyku, na zachód od Helu. W efekcie, w okresie zimowej pauzy operacyjnej obie strony zmuszone były ograniczyć swą aktywność wyłącznie do prowadzenia rozpoznania lotniczego koncentrującego się głównie w rejonie Cieśniny Irbeńskiej.

Poważnym powodem do niepokoju dla dowództwa rosyjskiej Floty Bałtyckiej był zarysowujący się u schyłku trzeciej kampanii wojennej (jesienią 1916 r.) spadek morale i dyscypliny wśród załóg okrętowych.

Wszyscy, poczynając od oficerów a kończąc na szeregowych marynarzach, byli już bardzo zmęczeni przedłużającą się wojną. Życie w nieustannym napięciu nerwowym i surowych warunkach czasu wojny stawało się powoli nie do wytrzymania. W środowisku oficerskim zaczął szerzyć się. ponad dopuszczalną miarę, hazard i, wbrew wszelakim zakazom, pijaństwo. Skutkowało to rosnącą liczbą konfliktów oraz zaniedbywaniem obowiązków służbowych. Spadek dyscypliny dało się zauważyć także w środowisku marynarzy. Chwytali się oni wszelkich sposobów byle tylko uniknąć niebezpieczeństw, które niosła wojna. Wśród nich także krzewił się hazard oraz pijaństwo, aczkolwiek to ostatnie na stosunkowo niewielką skalę z uwagi na rosnące ceny wódki.

Zimowa pauza operacyjna, która rozpoczęła się w styczniu 1917 r. tradycyjnie pozwoliła załogom oderwać się na okres kilku miesięcy od rutynowej, wojennej służby. Niemal codziennością w tym okresie były: przepustki, remonty okrętów, komisje i tym podobne zimowe rozrywki.
Zmęczenie trwającą już dwa i pół roku wojną dawało się jednak we znaki zarówno oficerom jak i marynarzom, gdyż w roku 1917 wszyscy starali się bawić niemal bez umiaru, co było zjawiskiem niepodobnym do poprzednich okresów zimowej pauzy operacyjnej w przebiegu kampanii wojennej na Bałtyckim TDW. Rosło, w zauważalny sposób, rozprzężenie dyscypliny.
Przykładowo, oficerowie floty czynnej korzystali masowo z prawa do trzytygodniowego urlopu, który przysługiwał im podczas zimowej pauzy operacyjnej. Przywilej ten został wprowadzony przez adm. Kanina podczas sprawowania przez niego funkcji dowódcy Floty Bałtyckiej (od maja 1915 r.).

Wiceadmirał Adrian Niepienin – sylwetka tragicznego głównodowodzącego Floty Bałtyckiej.

Tuż przed przesileniem jesiennym roku 1916, w rosyjskiej Flocie Bałtyckiej miała ważna zmiana personalna – 19 września 1916 r. admirał Kanin został odwołany ze stanowiska dowódcy Floty, a na jego miejsce wyznaczono wiceadm. Niepienina.

Wiceadm. Adrian Niepienin (1871 – 1917 r.) – we flocie od 1889 r., absolwent uprzywilejowanego i na wskroś arystokratycznego Korpusu Morskiego (1892 r.). Uczestnik wojny rosyjsko – japońskiej (1904 – 1905 r.) – za męstwo wykazane w obronie Port Artura odznaczony Orderem Św. Jerzego IV klasy. Od 1906 r. służył we Flocie Bałtyckiej – dowódca kontrtorpedowca Prozorliwyj (1907 – 1908), dowódca 2. Dywizjonu Kontrtorpedowców (1908 – 1909), dowódca kanonierki Chrabryj (1909 – 1911), szef Służby Łączności Floty Bałtyckiej (1911 – 1916.). Rangę kontradmirała osiągnął w 1915 r., wiceadmirała w 1916 r.

O dymisji adm. Kanina zadecydował fakt, iż jego zwierzchnicy (w Stawce – odpowiadającej za politykę personalną dotyczącą nominacji na stanowiska dowódców Flot na obydwu akwenach operacyjnych – Bałtyku i Morzu Czarnym) utwierdzili się w przekonaniu, iż nie jest on w stanie dowodzić dłużej strategicznym związkiem operacyjnym Marynarki Wojennej Imperium Rosyjskiego.

Zarówno Kwatera Główna jak i dowództwo Frontu Północnego zarzucały Kaninowi brak inicjatywy, a czasami wręcz nieudolność w prowadzeniu działań bojowych. W okresie letnim sprzyjającym podjęciu działań bojowych dowództwo Floty Bałtyckiej nie podjęło żadnych wysiłków na rzecz przejęcia inicjatywy strategicznej, i nie wykazało koniecznej stanowczości celem wykorzystania sprzyjającej wówczas sytuacji militarnej.

Obarczano go też winą za narastające nastroje niezadowolenia w szeregach marynarzy, którego spektakularnym przejawem był opisywany powyżej bunt na pancerniku Gangut. Raport o przyczynach i przebiegu buntu dotarł zarówno do kwatery głównej dowódcy Frontu Północnego (Psków) oraz do ministra marynarki adm. Grigorowicza. Zarówno do kwatery głównej jednego z Frontów w Pskowie, jak i zarazem do ministra marynarki dostarczył go kmdr. (kpt. 1 rangi) – Siergiej Timiriew (w latach 1915 – 1916 zastępca szefa sztabu Floty Bałtyckiej ds. administracyjnych), co pozwoliło ministrowi marynarki adm. Grigorowiczowi zorientować się w nastrojach narastającej niechęci do dotychczasowego dowódcy Floty Bałtyckiej.
W ocenie Timiriewa, bierność i brak inicjatywy w realizacji zadań bojowych powodowały też postępujący spadek popularności Kanina w kręgach oficerskich Floty Bałtyckiej.

Decyzja o odwołaniu Kanina zapadła w drugiej dekadzie września 1916 r.
Jak już wspomniano, nowym dowódcą Floty Bałtyckiej wyznaczony został wiceadm. Adrian Niepienin, dotychczasowy szef Służby Łączności Floty oraz dowódca Frontu Nadmorskiego.

Na nominację Niepienina istotny wpływ miało poparcie ze strony kmdr. (kpt. 1. rangi) Wasilija Altvatera, szefa Wydziału I Sztabu Polowego Marynarki Wojennej. W toczącej się od kilku miesięcy zakulisowej rozgrywce, której stawką było stanowisko dowódcy Floty Bałtyckiej, Niepienin aż do lipca 1916 r. miał poważnego rywala w osobie kontradm. Aleksandra Wasiliewicza Kołczaka, energicznego dowódcy Dywizji Kontrtorpedowców i Sił Morskich Zatoki Ryskiej, mającego przy tym doświadczenie w pracy sztabowej (kilka lat służby w Sztabie Generalnym MW, a następnie w sztabie Floty Bałtyckiej), cieszącego się przy tym dużą popularnością we Flocie Bałtyckiej.
Osobowości Kołczaka i Altvatera były jednakże tak diametralnie odmienne, że współpraca między nimi byłaby niemożliwa.
Kołczak (człowiek żywy, bezpośredni, szczery i zanadto impulsywny, o wybitnie neurotycznym charakterze)nie pałał sympatią do Altvatera, natomiast Niepienin (doskonale odnajdujący się w tym dość patologicznym i pełnym kokieterii środowisku, łatwo ulegający pochlebstwom, zwiększonej wymagalności formalnej i bezmyślnemu blichtrowi, drylowi i estymie), cieszył się względami Altvatera.
Adm. Aleksandr Rusin (w latach Wielkiej Wojny szef Sztabu Generalnego i Sztabu Polowego MW) opowiadał, że w 1916 r. podczas jednej z narad nad kandydaturami na stanowisko dowódcy Floty Bałtyckiej, Altvater wykrzyknął: Jak to kogo wyznaczyć? Mamy tylko jednego kandydata na stanowisko dowódcy Floty – jest nim admirał Niepienin!

Wiceadm. Niepienin przejął obowiązki dowódcy Floty Bałtyckiej 20 września 1916 r. Jeszcze tego samego dnia na okręty dotarła drogą radiową lakoniczna informacja od ustępującego, z zajmowanego przezeń stanowiska, admirała Kanina: Z rozkazu Naczelnego Wodza przekazałem dowództwo Floty Bałtyckiej wiceadmirałowi Niepieninowi.

Wiadomość o zmianie na stanowisku dowódcy Floty była dużym zaskoczeniem dla załóg, przebywających cały czas z dala od centrum wydarzeń wewnętrznych. Wielu oficerów flagowych i starszych było zaskoczonych, i uradowanych zarazem tą wiadomością, gdyż w sposobie dowodzenia preferowanym przez admirała Kanina (z wykształcenia powolnego i metodycznego sztabowca) wyczuwało się apatię i pasywność, gdy tymczasem Flota potrzebowała jakiegoś wstrząsu i podjęcia żywszych działań.

Wyznaczenie na stanowisko dowódcy Floty Bałtyckiej wiceadmirała Niepienina zostało przyjęte przez szeregowe załogi z radością i nadziejami. Szczególnie zadowolona była Dywizja Kontrtorpedowców, która pozostając cały czas na wysuniętych pozycjach wysoko oceniała działalność admirała na poprzednim stanowisku (szefa Służby Łączności.). Wielokrotnie, kontradm. Niepienin – szef Służby Łączności, dzięki swym zdumiewającym informacjom (dane radiowywiadu), ratował okręty Dywizji Kontrtorpedowców od zagrażających im poważnych niebezpieczeństw, natomiast dzięki jego wyjątkowo precyzyjnym informacjom  niezwykle trudne rejsy bojowe tych jednostek, wielokrotnie zakończyły się sukcesem.

Natychmiast po objęciu dowodzenia Flotą (w dniu 20 września) wiceadm. Niepienin przybył na kontrtorpedowcu Pobieditiel do bazy w Kuivast, gdzie odbył naradę z dowódcą Sił Morskich Zatoki Ryskiej (kontradm. Kiedrow) oraz członkami jego sztabu.
Nazajutrz dowódca Floty przeprowadził krótką inspekcję na okrętach bazujących w Kuivast oraz Arensburgu, po czym wizytował bazy lotnicze w południowej części wyspy Ösel (Sarema) oraz będącą w fazie budowy baterię artylerii nadbrzeżnej kal. 305 mm na przylądku Cerel. Wieczorem 21 września Niepienin powrócił do Rewla (Tallinn.).
Inspekcja dokonana przez nowego dowódcę Floty na „pierwszej linii obrony” wywarła doskonałe wrażenie wśród załóg okrętowych. Tym trafnym posunięciem Niepienin pozyskał kredyt zaufania wśród marynarzy i żołnierzy. Kredyt, który miał zostać znacząco nadwyrężony w najbliższym czasie, co miało przynieść katastrofalne i opłakane wprost skutki w szerszym wymiarze czasowym i perspektywie strategicznej.

Rychło po objęciu dowództwa Floty Bałtyckiej wiceadm. Niepienin podjął wysiłki na rzecz wzmocnienia dyscypliny zarówno wśród oficerów jak i podoficerów oraz marynarzy.
Poważne wątpliwości budziła jednakże wśród naocznych świadków epoki metoda, którą obrał.
Wiceadm. Niepienin z uporem i bezwzględnością zaczął wymagać oddawania honorów, surowo każąc zarówno oficerów jak i marynarzy, którzy tego nie przestrzegali. Podobny pedantyzm w sprawach, którym podczas wojny nie zwykło przydawać zbyt wielkiego znaczenia wywarł złe wrażenie wśród załóg okrętowych, przysparzając Niepieninowi wielu wrogów wśród młodszych oficerów, a szczególnie wśród marynarzy. Nawet wśród starszych oficerów panowało przekonanie, iż przysłowiowe „przykręcanie śruby” wśród rzeczywiście rozpuszczonych i niezdyscyplinowanych załóg należało rozpocząć nie od egzekwowania oddawania honorów i stawania frontem do mknącego samochodu dowódcy Floty, lecz od czegoś bardziej przemyślanego.

Zachowanie dowódcy Floty, który wysłał na ulice Helsingforsu patrole złożone z oficerów swego sztabu, a nawet angażował się osobiście w akcje mające na celu przyłapanie oficerów i marynarzy na nieoddawaniu regulaminowych honorów, budziły zaskoczenie i nieprzychylne komentarze, iż Niepienin upaja się swoją władzą.
Reasumując, koszarowa dyscyplina, którą próbował narzucić Niepienin nie przyniosła żadnych pozytywnych efektów, przysparzając mu jedynie mnóstwo wrogów oraz doprowadzając do upadku jego autorytetu jako dowódcy Floty.
U schyłku trzeciej kampanii wojennej na Bałtyckim TDW we flocie rosyjskiej panowały nastroje dość minorowe. Dominowało zmęczenie wojną oraz brak wiary w zwycięstwo.

Psom i szeregowcom wstęp wzbroniony w miejscach publicznych. Relacje pomiędzy marynarzami a korpusem oficerskim MW Imperium Rosyjskiego – stosunki niczym pomiędzy panem feudalnym, a chłopem pańszczyźnianym.

Obiecuję i niniejszym przysięgam przed Bogiem Wszechmogącym, na Jego Świętą Ewangelię, służyć Jego Cesarskiej Mości, Najwyższemu Samowładcy, wiernie i z oddaniem, być mu we wszystkim posłusznym i bronić jego dynastii, nie oszczędzając własnego życia, aż do ostatniej kropli krwi.  Przysięga wierności składana przez nowych poborowych (chłopów i robotników) w Armii i Marynarce Wojennej Imperium Rosyjskiego.

Na swoiste dzień dobry świeży rekrut zaznajamiał się z nową formą zwracania się oficerów do żołnierzy – per „ty”, tak jak zazwyczaj mówiono do dzieci, zwierząt lub chłopów, w miejsce formalnego rosyjskiego zwrotu „wy.”
Niegdyś, jeszcze w epoce przed uwłaszczeniem, do owej bezpośredniej formy w liczbie pojedynczej musiał przywyknąć jego ojciec lub dziadek – chłop pańszczyźniany, a wołał tak na niego jego folwarczny pan.
Przeciętny świeżo zmobilizowany żołnierz lub marynarz opanowywał sztukę zwracania się do oficerów poszczególnych rang: Wasza Miłość, Wasza Ekscelencjo, Wasza Światłość, i tak dalej, aż do najwyższych ogniw w łańcuchu hierarchii dowódczych.
Marynarz (tak samo jak i żołnierz) musiał odpowiadać wobec swoich przełożonych: Tak jest, Wasza Miłość, To drobiazg, Wasza Dostojność, Do usług Waszej Ekscelencji.  Za byle niedopatrzenie groziło uderzenie kolbą karabinu po głowie, wymierzenie upokarzającego policzka bądź nakaz ośmiogodzinnego stania na baczność z ciężkim workiem zwisającym u ramion, a potem biegania na bosaka po sznurowej drabince w górę i w dół, aż do poranienia stóp.
Jeżeli oficer wpadł w naprawdę ciężki gniew, zawsze mógł nieoficjalnie nakazać wychłostanie nieboraka bądź wtrącenie go na piętnaście dni do ciemnego, wilgotnego i cementowego lochu.

W MW Imperium Rosyjskiego częstokroć dyscyplina wiązała się z większym strachem przed oficerskimi kijami niż przed samym przeciwnikiem na placu boju.

Czteromiesięczne przeszkolenie składało się z długich i żmudnych dni i nocy spędzonych na maszerowaniu, ćwiczeniu musztry na placu apelowym, uczeniu się podstawowych umiejętności żeglarskich oraz zapamiętywaniu bezużytecznych szczegółów i stopni wojskowych członków licznej rodziny cara. Marynarze otwarcie powiadali, iż w owym czasie postarzali się o całe dziesięciolecia. Najgorzej mieli ci, którzy z pochodzili dalekich prowincji rozległego imperium i nie mieli wystarczająco szczęścia, by dotąd zapoznać się z arkanami języka rosyjskiego. Bezlitośnie okładano ich razami aż do chwili, gdy nauczyli się, co oznacza słowo „lewa”, a co „prawa.” Niektórzy pojmowali to dopiero po pobycie w szpitalu marynarki.

Również traktowanie w koszarach, kantynach i marynarskich mesach okrętowych, urągało człowieczeństwu.
Strawę stanowiła rozmemłana papka przygotowywana ze zmieszanej soli, wody i zepsutego zboża – gotowana w wielkich żelaznych kotłach owsianka, której talerz podawano na śniadanie, a reszta następnie spędzała w garach cały dzień ulegając stopniowemu zepsuciu.
Na mniejszych jednostkach pływających (kontrtorpedowcach, okrętach podwodnych, kanonierkach i stawiaczach min) obywano się bez ciepłej strawy całymi dniami, i podstawą wyżywienia były zatęchłe suchary czerstwego chleba, na którym można było sobie połamać zęby.
Na główny posiłek podawano barszcz w którym nie było niczego pożywnego, a jeśli już, to same najgorsze ochłapy mięsne. Gdy któryś z marynarzy uskarżał się na podłą jakość pożywienia (określanych jako pomyje z chlewnego koryta), lekarz okrętowy przepisywał mu duże porcje rycyny.

Każdemu rosyjskiemu marynarzowi przysługiwało w miesiącu sześć godzin jako czas wolny od służby. Nawet te sześć godzin, wiązało się z procedurami ewidentnie usiłującymi poniżyć rekruta.
Najpierw marynarz musiał się dopraszać o przepustkę na opuszczenie bazy (portu wojenno-morskiego), tym samym znajdując się na łasce lub niełasce pełniącego akurat służbę oficera.
Potem wcale nie było lepiej. W Sewastopolu marynarzom Floty Czarnomorskiej odmawiano prawa do palenia w miejscach publicznych, zaglądania do restauracji, chodzenia po teatrach, korzystania z tramwajów i pociągów – chyba, że z przedziałów trzeciej klasy.
Gdyby nawet w jednym z tych niewielu miejsc. do których marynarzowi wolno było się udać, spotkał jakąś dziewczynę, a następnie zechciałby ją poślubić, tego ostatniego zabraniały obostrzenia obowiązujące przez cały okres pełnienia służby wojskowej.

Na osobne omówienie zasługują dragoni, jak poszczególni marynarze (i wielu podoficerów) szybko zaczęli nazywać kadrę oficerską.
Praktycznie w komplecie wywodzili się z szanowanych rodów, chociaż trzeba przyznać, iż większość z nich stanowiły familie, które tytuły zdobyły zdobyły dzięki ofiarnej służbie w toku kolejnych wojen toczonych przez Rosję: krymskiej, tureckiej i japońskiej.
Marynarka przyciągała najczęściej i zazwyczaj najgorsze typy spośród owych dobrze urodzonych ludzi – tych, którzy nie załapali się nigdzie poza armią na lepiej płatne stanowiska i bardziej prestiżowe kariery.

Z kolei ci oficerowie, którzy trafiali do floty z własnego wyboru, często postrzegali marynarkę wojenną jako schronienie przed zmianami w Rosji. W morskiej części sił zbrojnych wciąż rządziły ścisłe zamordystyczne reguły gry i odwieczne tradycje wywodzące się z okresu flot żaglowych. Oczywiście nie przeszkadzało to oficerom uganiać się za kobietami, uprawiać hazard, pić na potęgę (gustowano w szampanie), obrażać się i wyzywać na honorowe pojedynki oraz najzwyczajniej w świecie dopuszczać się kradzieży, korupcji i zjawisk defraudacji, najczęściej kosztem zwykłych marynarzy.
Wielu przełożonych cechował charakter prostackich tyranów z wyraźnym zacięciem do okrucieństwa. Traktowali swoich poddanych gorzej, niż niegdyś ziemiaństwo postępowało z chłopami pańszczyźnianymi. Jak gdyby szeregowi rekruci byli wymagającymi ujarzmienia dzikimi zwierzętami. Niekiedy miało się wrażenie, że oficerowie podchodzą do poborowych jak do skrzyżowania wieśniaka z bestią właśnie, wymagającą swoiście pojmowanej „tresury.”

Wielu oficerów flagowych i starszych (wychowanych jeszcze w tradycji flot żaglowych), wywodzących się przeważnie z arystokracji oraz szlachty rodzimej i napływowej, starało się zatem zastąpić konieczne w nowych warunkach (niechętnie widzieli nową technikę okrętową i związane z nią zmiany w sposobach walki) gruntowne wyszkolenie specjalistyczne zwiększoną wymagalnością formalną, bezmyślnym drylem oraz blichtrem zewnętrznym.
W toku Wielkiej Wojny wielokrotnie zdarzali się admirałowie, którym można zarzucić, iż w doborze kadry preferowali nominalnych i słabo wyszkolonych karierowiczów, a na boczny tor odsuwali oficerów faktycznie oddanych służbie, przejawiających inicjatywę bojową. Jako przykład oficerów flagowych (fłagmanów) MW Imperium Rosyjskiego, którym można tutaj przytoczyć wspomniany zarzut, obciążyć wypada niewątpliwie dwóch kolejnych dowódców Brygady (rozwiniętej wiosną 1915 r. w Dywizję) Okrętów Podwodnych Floty Bałtyckiej – kontradm. Pawła Lewickiego (1912 – 1915) oraz kmdr. (kpt. 1. rangi) Nikołaja Podgórskiego (1915 – 1916) – notabene znakomicie i słusznie uwiecznionego w filmie Admirał  jako hulaka i niepoprawny imprezowicz gustujący w wytwornych balach, głupich zabawach z damami do towarzystwa i coraz większych ilości szampana. W dużej mierze brak sukcesów rosyjskich podwodników na Bałtyckim TDW 1914 – 1917 spada na karb ich odpowiedzialności.
Negatywną opinię dotyczącą Podgórskiego potwierdził Wasilij Mierkuszow w latach 1912 – 1915 dowódca okrętu podwodnego Okuń, który po konflikcie z dowódcą Dywizji Okrętów Podwodnych zdecydował się przejść do służby na okrętach nawodnych Floty Bałtyckiej (w latach 1916 – 1917 był starszym oficerem na kontrtorpedowcu Gawrił.).

Jako absolwenci arystokratycznego Korpusu Morskiego z jawną niechęcią traktowali przedstawicieli korpusów technicznych floty (inżynierów mechaników, inżynierów budownictwa okrętowego, itp.), nazywając ich pogardliwie brzozowymi oficerami (od srebrnych epoletów, jakie nosili) oraz mędrkami, gdyż zazwyczaj wywodzili się z niższych klas i warstw społecznych.
W ówczesnej MW Imperium Rosyjskiego oficerowie, zależnie od korpusu osobowego, w którym pełnili służbę, nosili stopnie oficerów morskich, oficerów lądowych lub cywilnej służby państwowej.

Stopnie oficerów morskich przysługiwały wyłącznie absolwentom Korpusu Morskiego w Petersburgu (dowódcy okrętów i ich zastępcy, oficerowie wachtowi), oficerów lądowych – oficerom korpusu inżynierów okrętowych, inżynierów mechaników, admiralicji, hydrografii, budownictwa morskiego, sądownictwa, twierdz nadmorskich, natomiast cywilnej służby państwowej – urzędnikom admiralicji, lekarzom okrętowym i pracownikom kontraktowym.
Do tego na okrętach wyodrębniono z korpusu podoficerskiego grupę tzw. konduktorów (podpraporszczików.). Należeli do niej starsi bosmani, starsi podoficerowie maszynowi, artyleryjsko – torpedowi, nawigacyjni i żywnościowi. Teoretycznie mogli być oni po 25 latach służby  mianowani na najniższy stopień oficerski.

W porównaniu z wojskami lądowymi carskiej Rosji, marynarka wojenna rekrutowała o wiele większą liczbę osób piśmiennych i lepiej wyszkolonych, głównie ze względu na złożone techniki wykorzystywane w operacjach wojskowych z udziałem nowoczesnych okrętów wojennych poszczególnych klas. Marynarka potrzebowała nie tylko zwykłych pokładowych, ale także operatorów silników i maszyn, węglarzy, monterów rur, elektryków i telegrafistów. Zważywszy na to, do floty starano się wcielać przede wszystkim robotników miejskich, chociaż nie zrezygnowano z chłopów (wyrwanych najczęściej wprost z przeludnionych wiejskich chat nędzy) ze względu na bardzo duże zapotrzebowanie ilościowe.

Robotnicy mieli już zazwyczaj styczność z propagandą wymierzoną w carat i byli pozytywnie nastawieni do ruchu rewolucyjnego. Tendencje te nasiliły się, gdy zdali sobie sprawę, że oficerowie traktują ich niczym istoty nierozumne, którzy przed wcieleniem do wojska z pewnością nigdy nie widzieli na własne oczy nawet żarówki.  Co więcej, charakter pierwszego – kilkumiesięcznego przeszkolenia polegał na wykorzenieniu indywidualności i ujarzmieniu jej na rzecz pracy grupowej, co miało zjednoczyć marynarzy i nadać każdemu z nich ten sam wzór pospolitej tożsamości. Paradoksalnie, takie standaryzujące postępowanie Admiralicji w Petersburgu, idealnie wpisywało się w potrzeby potencjalnych rewolucjonistów (!).

Kumulacja tych czynników czyniła marynarzy podatnymi na agitację rewolucyjną. Kluczowy był problem kar cielesnych wymierzanych marynarzom przez oficerów. Co prawda, kary te zostały formalnie zniesione przez cara Mikołaja II w manifeście wydanym 6 września 1904 r. (z okazji urodzin następcy tronu Aleksieja), ale było tajemnicą poliszynela, iż nadal były nagminnie stosowane w marynarce rosyjskiej.
Potwierdza to w swoich memuarach Witold Zajączkowski (w odrodzonej Rzeczypospolitej – dowódca Flotylli Rzecznej PMW), który w latach Wielkiej Wojny służył w rosyjskiej Flocie Bałtyckiej.
Zajączkowski nakreślił interesujący portret psychologiczny rosyjskiego marynarza. W jego opinii, poborowi pochodzenia chłopskiego, wcielani do załóg pokładowych, uważali szybką rozprawę na miejscu za właściwą i normalną (…). W psychologii bowiem rosyjskiego chłopa było to zupełnie naturalne  i niejeden taki chłop wolał to, niż jakieś tam raporty, areszty, itd. Równocześnie Zajączkowski przyznał, iż zupełnie inny stosunek do kar cielesnych mieli robotnicy fabryczni, wywodzący się z wielkomiejskiego proletariatu. Ci jednak byli wcielani do załóg maszynowych i oficerowie pokładowi mieli z nimi mniej do czynienia.
O bucie cechującej oficerów pokładowych dobitnie świadczy przytoczony przez Zajączkowskiego epizod z okresu jego służby w Dywizji Kontrtorpedowców Floty Bałtyckiej. Jeden z oficerów Dywizji, lejtienant (brak polskiego odpowiednika – stopień pośredni pomiędzy porucznikiem marynarki, a kapitanem marynarki w PMW) Miedwiediew trafił pod sąd wojenny za bicie załogi i będąc zapytany przez prezesa sądu, czy to prawda, że pobił marynarza po twarzy, odpowiedział: Nie po twarzy, panie pułkowniku, ale po mordzie!

Przepaść życiowa i mentalna, dzieląca rosyjskich oficerów od marynarzy dziwiła brytyjskich podwodników, pełniących aktywną służbę bojową na Bałtyckim TDW 1914 – 1917. Stając się tym samym przyczyną wielu krytycznych komentarzy z ich strony.
Trzeba przyznać, iż stosunki układające się pomiędzy brytyjskimi podwodnikami z podwodnikami rosyjskiej Floty Bałtyckiej dalekie były od sielanki. Być może najważniejszą przyczyną niesnasek były marne rezultaty osiągane przez Rosjan na tle spektakularnych sukcesów odnoszonych na Bałtyku przez Brytyjczyków. Do pogłębienia wzajemnych animozji przyczyniały się dodatkowo cesarskie pochwały i odznaczenia załóg brytyjskich okrętów podwodnych, które budziły zawiść ze strony rosyjskich podwodników. Źródłem rozdźwięków był także odmienne zwyczaje panujące w obu marynarkach wojennych. Z kolei fakt, iż brytyjscy marynarze odwiedzali w rosyjskich portach lokale zastrzeżone wyłącznie dla rosyjskich oficerów, budził irytację tych ostatnich i uczucie zazdrości wśród rosyjskich marynarzy, i ich najbliższych przełożonych – chorążych, miczmanów i lejtnantów.

A nad Rosją zbierały się tymczasem czarne chmury rewolucji. Widmo to nadciągało równolegle nad Flotę Bałtycką.

>>> Czytaj także: Katastrofa. Postępujące wypadki rewolucyjne i anarchia w rosyjskiej Flocie Bałtyckiej. Rok 1917. Część 2 <<<

Wyznawca teorii wojennomorskich Mahana, Colomba i Corbetta. Gorący orędownik propagowania doktryny Nawalizmu na gruncie medialnym i społecznym w naszym kraju. Zainteresowania: wszystko co związane z budownictwem okrętowym oraz strategią i taktyką wojen morskich wieku pary, od okresu wojny krymskiej do okresu interwencji British Baltic Force w trakcie rosyjskiej wojny domowej włącznie. Dla stosownej przeciwwagi umysłowej, pochłania go również tematyka alianckich bombardowań powietrznych na niemieckie ośrodki miejskie w toku II WŚ oraz historia i rozwój "skrzydła bombowego" Rządu JKM - RAF Bomber Command.