Postawa Węgrów wobec polskich uchodźców z września 1939 roku

Już w trakcie kampanii wrześniowej granicę polsko – węgierską zaczęli przekraczać uciekający przed niemiecką armią cywile, a także żołnierze i oficerowie przedwojennej armii II RP. Oba państwa (Polska i Węgry) graniczyły ze sobą od niedawna (marzec 1939 r.), kiedy to w skład Królestwa Węgier weszła Ruś Zakarpacka.

Jeszcze przed wybuchem II wojny, Niemcy naciskali na przywódców węgierskich, żeby w jakiś sposób ich kraj włączył się w agresję przeciwko Polsce. W planach hitlerowskich powstał pomysł przejścia z terenu Słowacji na Ruś Zakarpacką i oskrzydlenia jeszcze mocniej południowej granicy II RP. Działania te sprawiłyby wydłużenie i tak już szerokiego frontu. Dodatkowo istniał możliwość zablokowania dróg do Rumunii, przez którą miały płynąć transporty z Francji. Węgrzy zdecydowanie odmówili, a ich premier P?l Teleky powiedział: ?Węgrzy ze względów na kategorie moralne nie mogą przedsięwziąć żadnej akcji militarnej przeciw Polsce?. Od początku niemieckiej kampanii przeciwko naszemu krajowi, przedstawiciele niemieckiej dyplomacji naciskali na władze węgierskie, które zachowały jednak neutralność, nie ogłaszając tego. 4 września, hitlerowcy kusili opcją przyłączenia do Węgier Zagłębia Borysławskiego. Pięć dni później sondowali możliwość przerzucenia swoich jednostek węgierską linią kolejową przez Koszyce do Łupkowa. I ta prośba została odrzucona. Bojąc się jednak zaognienia sytuacji między dwoma państwami, Węgrzy zgodzili się jedynie na tranzyt materiałów wojennych. Pierwsze polskie oddziały przekroczyły granicę 18 września. Na Węgry udało się przedostać grupom KOP, Obrony Narodowej, żołnierzom 10. Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej, 3. Brygady Strzelców Górskich, 14 pułku artylerii lekkiej czy 4 pułku saperów, policjanci i funkcjonariusze Straży Granicznej.

Pojawianie się coraz większej liczby uchodźców sprawiło, że rząd węgierski nie mógł pozostawać bierny i musiał zająć jakieś stanowisko. Na premiera naciskali przedstawiciele faszystowskiej Partii Strzałokrzyżowców, którzy wrogo odnosili się do polskich uchodźców. Sam P?l Teleky był przeciwnikiem bardzo ścisłego sojuszu z III Rzeszą. W rządowych kołach węgierskich istniały grupy oficjalnie popierające współpracę z nazistami, lecz po cichu przychylnie patrzące na kraje zachodnie i polskich uchodźców. Co innego ludność węgierska, która bardzo życzliwie odnosiła się do Polaków. Zdarzały się wypadki, gdy Węgrzy obnosili się z sojuszem z Polakami, przyozdabiając swoje ubrania naszymi barwami narodowymi i godłem. Pomoc naszym rodakom oferowali przedstawiciele wszystkich grup społecznych. Symboliczną postacią był Jenő Etter, burmistrz Esztergomu, który aby lepiej pomagać Polakom, nauczył się porozumiewać w języku polskim. W pomoc polskim uchodźcom zaangażowały się węgierskie koła arystokratyczne (hrabina Ilona Andrássy czy hrabina Edit Weiss). Ówczesny pułkownik Stanisław Maczek wspominał, że po przekroczeniu granicy przez jego 10. Brygadę Kawalerii Zmotoryzowanej, jego żołnierze zostali natychmiast ?rozebrani? po domach prywatnych. Strona węgierska utworzyła dla internowanych osób cywilnych i wojskowych specjalne obozy. Miejsca te znajdowały się w różnych częściach Węgier. Były to przykładowo: Vac, Eger, Győngyos, Felsőpakonypuszta, Ersekujvar, Gy?k?nyes. Obozami były: pensjonaty, opuszczone zamki, pałace, hotele czy wydzielone szkoły. Oczywiście istniały miejsca, gdzie zamknięto Polaków w barakach, a cały teren otaczały druty kolczaste i strażnicy. W pierwszej połowie  października 1939 r. na Węgrzech znajdowało się blisko 50 000 Polaków (40 000 żołnierzy i 10 000 osób cywilnych).

Premier Węgier, Pál Teleky/ Źródło: http://commons.wikimedia.org/wiki/P%C3%A1l_Teleki#mediaviewer/File:P%C3%A1l_Teleki_01.jpg

Premier Węgier, Pál Teleky/ Źródło: Wikimedia Commons

Wielu z polskich żołnierzy i oficerów nie czekała zbyt długo na umieszczenie w obozie internowania, ale zdobywając cywilne ubrania przedostawała się głównie w kierunku granicy z Jugosławią. Inni nie troszczyli się o wniknięcie w tłum i podróżowali w polskich mundurach. Do końca października większość żołnierzy płk. Maczka znajdowała się już we Francji. Strona niemiecka ostro protestowała przeciwko niezbyt rygorystycznemu pilnowaniu Polaków przez Węgrów. Hitlerowskie gazety szkalowały: ?Nie zniesiemy dłużej tego manifestacyjnego pielęgnowania przez Węgrów zdezelowanego polskiego motłochu!?.

Już w połowie września powstał Węgiersko-Polski Komitet Opieki nad Uchodźcami, społeczna organizacja, którego priorytetowym zadaniem było znalezienie zakwaterowania i zorganizowanie wyżywienia dla tłumów przybyszów z północy. Akcję pomocy szybko wsparły: Węgierski Czerwony Krzyż, Węgierskie Towarzystwo im. Adama Mickiewicza czy Krajowy Węgiersko-Polski Związek Studentów. Rząd Teleky?ego powołał do życia Biuro do Spraw Uchodźców, na czele którego stał Jozsef Antal. Zajmowało się sprawami osób cywilnych. Natomiast żołnierzami i oficerami polskimi administrowało Przedstawicielstwo Polskich Żołnierzy Internowanych w Królestwie Węgier. Jego pracami kierował pułkownik Zoltan Bato. W listopadzie 1939 r., dzięki zgodzie węgierskiego rządu powstał Komitet Obywatelski do Spraw Opieki nad Polskimi Uchodźcami, który stał się główną instytucją reprezentująca interesy internowanych na Węgrzech Polaków. Jego siedziba mieściła się w Budapeszcie na ulicy Geza 3. W stolicy cały czas działał Konsulat Generalny RP (ul. Orszacghaz 13). W tajemnicy przed węgierskimi władzami powołano w nim do życia Biuro Ewakuacyjne tzw. Biuro dyrektora Bogorii, które zajmowało się planowaniem i wysyłaniem w ramach akcji ?Ewa?, do Francji polskich żołnierzy i cywilów pilnie potrzebnych w Paryżu. Na jego czele stali kolejno: ppłk Adam Rudnicki, płk Adam Zakrzewski-Bogoria, płk Jan Kornaus. Przerzuty organizowano głównie do Francji i na Bliski Wschód, gdzie w Syrii i Libanie powstawały polskie oddziały. Ucieczki Polaków odbywały się zasadniczo w trzech opcjach. Jawnie ? ci żołnierze, którzy otrzymywali rozkaz opuszczenia Węgier, byli wzywani pod byle pretekstem do polskiego konsulatu w Budapeszcie. Na miejscu otrzymywali paszporty na prawdziwe lub fałszywe nazwiska. Kolejnym etapem było złożenie wniosku o wizę w poselstwach francuskim, jugosłowiańskim lub włoskim. Gdy paszport z wizą był gotowy, delikwent otrzymywał bilet i pieniądze na podróż i opuszczał teren Węgier. Drugą formą były ucieczki tajne. Wezwany do stolicy polski żołnierz otrzymywał rozkaz skierowania się na południe Węgier np. do Barcs, Babocsa czy Murakesztur, skąd był przerzucany nielegalnie przez granicę węgiersko-jugosłowiańską przez wcześniej opłaconych Węgrów (chłopów, kolejarzy czy rybaków). Kolejną tajnym rodzajem ucieczki było zbiegostwo z obozu wojskowego, zdobycie cywilnych ubrań i rejestracja w obozie cywilnym, skąd kierowano się w stronę granicy, albowiem cywile nie byli przez Węgrów tak bardzo pilnowani. Oczywiście zdarzały się ucieczki bez porozumienia z przełożonymi. Wielokrotnie dzięki pomocy węgierskiej ludności, żołnierze polscy przekraczali granicę z Jugosławią, gdzie po dotarciu do Zagrzebia zgłaszali się do tamtejszego konsulatu. Węgierska straż graniczna niespecjalnie reagowała na takie nielegalne próby przekraczania granicy. Znany jest przypadek, gdy grupa Polaków skierowała się przez most kolejowy łączący terytorium Węgier i Jugosławii a strażnicy po obu stronach odwrócili się, przepuszczając bez problemu Polaków. Z kolei samochodem komendanta obozu w Felsőpakonypuszta odstawiono pod samą granicę chętnych polskich oficerów. Uśmiech na twarzach słuchaczy wywołała historia pewnego węgierskiego strażnika, który widząc czołgających się w stronę granicy z Jugosławią polskich żołnierzy krzyknął do nich: ?Ej, bracia, do Francji na brzuchu prędko nie zajdziecie! Wstawajcie i w nogi!?. Początkowo, osadzenie w obozach mieli dość dużo swobody, a strażnicy niezbyt gorliwie wykonywali swoje obowiązki. Stąd liczba uciekinierów z każdym miesiącem wzrastała. Przykładowo tylko jednego dnia, 28 stycznia 1940 r. z obozu w Vac uciekło 24 Polaków, a z obozu w Felsőpakonypuszta w ciągu trzech styczniowych dni zbiegło 51 żołnierzy. Oczywiście Węgrzy musieli dbać o pozory, dowódcy obozów otrzymywali wytyczne jak postępować z internowanymi. Koniecznie musieli codziennie sprawdzać listę obecności, jednak to zalecenie nie było traktowane poważnie. Z powodu nie zaniechania przez Niemców ostrych protestów, Węgrzy z końcem roku 1939 wzmogli jednak rygor w obozach. Zdarzały się również nieprzyjemne incydenty między strażnikami a Polakami. Dochodziło do starć, w których były ofiary śmiertelne. Na szczęście jednak tych przypadków wrogiej postawy obu nacji wobec siebie było niewiele. Historycy obliczyli, że do czerwca 1940 r. Węgry opuściło 21 000 żołnierzy przedwojennej armii polskiej. Po klęsce wojsk francuskich i niemieckiej inwazji na Bałkanach proceder ucieczek z obozów został zahamowany. Trasy przerzutowe były od tej chwili zarezerwowane dla kurierów polskich na szlakach Londyn ? Budapeszt ? Kraków ? Warszawa. Temat ten to dobry materiał na obszerny artykuł. Wspomnę tylko, że istniały trzy głównie wykorzystywane szlaki: sanocki, spiski i orawski. A kurierzy na terenie Węgier zbierali się głównie w Koszycach, Lucenecu i Rożniawie.

Mimo sojuszu polityczno-gospodarczego z III Rzeszą, węgierskie koła rządowe życzliwie odnosiły się do Polaków przekraczających granicę. Po cichu i dyskretnie pomagały polskim uciekinierom. Robiły to nie tylko ze względów moralnych czy sympatii do polskiego narodu, ale również z powodów ekonomicznych. Przebywanie na terytorium Węgier sporej ilości uchodźców wiązało się z dużymi kosztami. Ktoś musiał ich wyżywić, dać dach nad głową, itd. Rząd Madziarów doszedł do wniosku, że jeśli liczba Polaków w ich kraju będzie mniejsza to zarówno dobrze wpłynie to na skarb państwa jak i niemieccy dyplomaci nie będą tak natrętnie składać not protestacyjnych. Polscy żołnierze przemierzający Europę nazywani byli przez niemiecką propagandę ?turystami Sikorskiego?.

Absolwent historii UMCS. Jego zainteresowania to historia XX-lecia międzywojennego, front wschodni podczas II Wojny Światowej, historia wojsk powietrznodesantowych oraz dzieje Waffen SS.