Sierżant John Basilone/ Źródło: http://njhalloffame.org/

Wojenni bohaterowie – sierżant amerykańskiej Piechoty Morskiej John Basilone

„Na Guadalcanal stał się bohaterem. Ale powrót do walk na Iwo Jimie sprawił, że został legendą”. Tak o swoim wujku mówiła Diane Hawkins, siostrzenica sierżanta Marines, Johna Basilone – bohatera poniższego tekstu.

John Basilone urodził się 4 listopada 1916 r. w Buffalo, w stanie Nowy Jork. W wieku 18 lat zaciągnął się do armii amerykańskiej. Po 3 latach, gdy skończył się jego okres werbunku John został zwolniony ze służby i rozpoczął pracę jako kierowca ciężarówki. Jednak życie w cywilu nie dawało mu takiej przyjemności jak bycie członkiem US Army, dlatego w 1940 r. zaciągnął się ponownie. Tym razem trafił do Korpusu Piechoty Morskiej. Swój chrzest bojowy Basilone odbył na Guadalcanal, jako członek kompanii „Delta”, I batalionu, 7. Pułku, 1. Dywizji Piechoty Morskiej.

23 października oddziały japońskie rozpoczęły kolejną ofensywę na Guadalcanal, która miała na celu odzyskanie przez nie lotniska zwanego przez Amerykanów „Henderson Field”. Broniący lotniska m.in. John Basilone dowodził dwoma sekcjami karabinów maszynowych (16 żołnierzy i cztery karabiny maszynowe) w obwodzie Lunga. Następnego dnia w strugach ulewnego deszczu pozycje marines broniących lotniska zostały zaatakowane przez japońską piechotę. Przez dwa dni Amerykanie odpierali kolejne szturmy nieprzyjaciela. Krótko po północy 25 października walki na odcinku Lunga przybrały na sile. Na okopy, których bronili żołnierze Basilone’a zaczęły spadać pociski moździerzowe i granaty. Do szaleńczych szturmów ruszali japońscy piechurzy, a przedpole pozycji amerykańskich zaczęły pokrywać kolejne trupy. Jedno stanowisko karabinu maszynowego zostało opanowane przez Japończyków. Basilone nie namyślając się długo złapał w gołe dłonie (lufa w trakcie kolejnych serii nagrzewała się porządnie) jeden z karabinów maszynowych i zaskoczył ośmiu żołnierzy wroga, którzy wdarli się w amerykańskie linie. Wszyscy zginęli skoszeni serią Johna. Następnie zajął się naprawą jednego z uszkodzonych karabinów, zdążając z tym tuż przed kolejnym atakiem japońskiej piechoty. Podczas tej krwawej nocy Basilone biegał z jednego odcinka obrony na drugi, cały czas rażąc do nieprzyjaciela. Gdy skończyła się mu amunicja wyjął swojego Colta strzelając do pojawiających się Japończyków. Wyczerpany Basilone biegał również na lotnisko po kolejne pasy z amunicją dla swoich żołnierzy. Walka trwała do świtu, wschodzące słońce ukazało Amerykanom stosy japońskich trupów. Basilone i jego ludzie zużyli 125 pasów z amunicją! Za swoją postawę w dniach 24 i 25 października 1942 r. na Guadalcanal, Basilone został odznaczony Kongresowym Medalem Honoru, najwyższym wojskowym odznaczeniem w Stanach Zjednoczonych.

Amerykański plakat propagandowy przedstawiający sierżanta Johna Basilone/ Źródło: Glogster.com

Amerykański plakat propagandowy przedstawiający sierżanta Johna Basilone/ Źródło: Glogster.com

Po otrzymaniu Medalu Honoru John Basilone powrócił to USA jako bohater wojenny. Podróżował po Stanach, nakłaniając obywateli USA do kupowania bonów wojennych. Towarzyszyli mu ówcześni amerykańscy celebryci i gwiazdy kina. Sam także otrzymywał propozycje zagrania w kilku produkcjach filmowych. Rola ta jednak go męczyła i sierżant John Basilone poprosił swoich przełożonych o wydanie zgody na jego powrót na front na Pacyfiku. Pierwsza prośba została odrzucona. Sierżant nie zrezygnował jednak tak łatwo i w końcu otrzymał zgodę na powrót na front. Przedtem jednak musiał odbyć szkolenie w ośrodku w Pendelton, gdzie poznał swoją przyszłą żonę, Lenę Mae Riggi.

Po powrocie na Pacyfik Basilone został przydzielony do kompanii ”Charlie”, I batalionu, 27. Pułku, 5. Dywizji Piechoty Morskiej i wziął udział w desancie na Iwo Jimie, 19 lutego 1945 r. Krótko po wylądowaniu na plaży marines zostali przygwożdżeni solidnym ogniem z dobrze zamaskowanych japońskich bunkrów i jaskiń. Widok, który zobaczyli towarzyszący Basilone’owi żołnierze zapamiętali do końca życia. Nie zważając na ogień karabinów maszynowych John złapał torbę z materiałem wybuchowym, pobiegł w kierunku najbliższego stanowiska nieprzyjaciela i wysadził je w powietrze. W dalszej części walk znalazł się w pobliżu jednego z japońskich lotnisk, gdzie na polu minowym utknęły amerykańskie czołgi. Nie zważając na wybuchające pociski i gwiżdżące kule pobiegł w ich kierunku i wyprowadził pojazdy w bezpieczne miejsce. Kombinowany atak czołgów i piechoty odrzucił japońskich obrońców z ich pozycji na lotnisku. Niestety jeszcze tego samego dnia  John Basilone poległ trafiony moździerzowym odłamkiem. Za swoje męstwo na Iwo Jimie został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Marynarki. Jako jedyny członek Korpusu Piechoty Morskiej podczas II wojny światowej otrzymał zarówno Medal Honoru jak i Krzyż Marynarki. Sierżant John Basilone został pochowany na Narodowym Cmentarzu w Arlington.

Absolwent historii UMCS. Jego zainteresowania to historia XX-lecia międzywojennego, front wschodni podczas II Wojny Światowej, historia wojsk powietrznodesantowych oraz dzieje Waffen SS.