Antoni Głowacki – As myśliwski w jeden dzień!

Antoni Głowacki, polski pilot z szachownicą na samolocie, podczas II WŚ zestrzelił w ciągu jednego dnia, 5 niemieckich samolotów. Tym samym, jako jedyny Polak, został asem myśliwskim w jeden dzień. Oto jego historia.

Antoni Głowacki, (ps. Antek, Toni) urodził się 10 lutego 1910 roku w Warszawie. Z powodzeniem ukończył w 1928 r. elektroniczną szkołę Wawelberga i Rotwanda. Ze względu na duży talent, w krótkim czasie (do 1930 r.) został kierownikiem laboratorium w jednej z warszawskich fabryk Philipsa.

Jego największą pasją były samoloty. W 1935 roku został oficerem lotnictwa. Służył w Warszawie. Po ukończeniu specjalistycznego kursu w 1938 roku, został jednym z instruktorów w Dęblinie. Poznał tam, m.in. Jana Zumbacha (artykuł o Zumbachu znajdziecie na naszej stronie).

Podczas kampanii wrześniowej, polscy lotnicy walczyli bardzo dzielnie. Nie mogli jednak powstrzymać przeciwnika, dysponującego liczebną przewagą, nie mówiąc już o samej jakości samolotów. Antek był zwiadowcą w Warszawskiej Brygadzie Pancerno-Motorowej. Następnie, przedostał się do Rumunii, gdzie został internowany. Jednak żołnierze rumuńscy, za drobną opłatą, przymykali oczy na ucieczki Polaków z obozów. Tak było też i w przypadku Antoniego. Drogą morską dotarł do Francji, gdzie planował wziąć odwet na niemieckich pilotach, którzy często strzelali ze swoich Meserszmitów do uciekających cywili. Jednakże, Francuzi nie poznali się na polskich lotnikach, bowiem przydzielali im błahe zadania (typu zwiad czy transport).

Po szybkim upadku Francji, Antek razem z wieloma innymi Polakami, przedostał się do Anglii. Wyspiarze byli gotowi walczyć z Hitlerem na śmierć i życie, toteż bardzo miło przywitali naszych rodaków. Początkowo, Toni miał być pilotem bombowca. Nie było to jednak po jego myśli, więc robił co mógł, aby zasiąść za sterami myśliwca. W końcu dopiął swego i 5 lipca 1940 roku mógł wypróbować Hawker Hurricana I (angielski myśliwiec produkowany w dwóch wersjach, w latach 1937-1944).

Został przydzielony do 501. dywizjonu RAF, noszącego nazwę County of Gloucester. W ciągu dziesięciu dni wylatał na swoim myśliwcu (nazwa kodowa: SD-A VZ124) 50 godzin. 15 lipca zestrzelił dwie niemieckie maszyny: Ju-87 Stuka (bombowiec nurkujący) oraz Do-215 (lekki bombowiec). Po tych wydarzeniach uznał, że jego samolot przynosi mu szczęście i w przeciwieństwie do swoich kolegów z RAF-u (którzy lubili zmieniać maszyny) nie rozstawał się ze swoim Hurricanem.

Samolot rzeczywiście okazał się szczęśliwy, bowiem 24 sierpnia 1940 r., zestrzelił (jako jedyny Polak w historii) 5 wrogich maszyn w ciągu jednego dnia. Były to trzy Meserszmity Bf 109 oraz dwa bombowce Junkers 88. Musiał, aż trzy razy startować z lotniska (lądował w celu uzupełnienia paliwa i amunicji). Po latach tak wspominał tamte wydarzenia:

?Podchodzi dowódca i pyta czy coś zestrzeliłem. Mówię, że jednego Junkersa 88 i jednego Messerschmitta 109. Z niedowierzaniem spogląda na mnie, ale mój sierżant – mechanik wtrąca się do rozmowy i zapewnia dowódcę, że widział zestrzelenie Junkersa koło Chatam i obserwował maszynę, chcąc zobaczyć pilota, to znaczy mnie, który zestrzelił tego Junkersa.

Za chwilę dołączają inni koledzy. Wszyscy są zmęczeni i brudni, ale szczęśliwi, że znów zrąbaliśmy kupę Niemców. Kilku kolegów potwierdza moje osiągnięcia w czasie powietrznej walki i teraz rozpromieniony dowódca gratuluje mi zestrzelenia pięciu niemieckich samolotów w ciągu jednego dnia.

Cztery dni później, zestrzelił jednego Szkopa latającego w Bf-ie 109. Niestety, sam również oberwał i podczas przymusowego lądowania, rozwalił maszynę. Został ranny i na jakiś czas odsunięto go od walk. W  listopadzie 1941 roku, dołączył do 303. Dywizjonu Kościuszkowskiego. Zasiadł za sterami samolotu Supermarine Spitfire. W następnym roku pod Dieppe, prawdopodobnie zestrzelił dwa Focke-Wulfy 190 (nowo wprowadzone maszyny, które prawie we wszystkich parametrach, przewyższały w danym momencie alianckie samoloty).

Spitfire Antoniego Głowackiego/ źr. wikimedia.org

Spitfire Antoniego Głowackiego/ źr. wikimedia.org

W następnych latał służył w dywizjonach: 308. Krakowskim, oraz 309. Ziemi Czerwińskiej. II WŚ zakończył w stopniu podpułkownika, latając w słynnym 307. Dywizjonie Lwowskich Puchaczy.

Po wojnie, jak wielu jego kolegów, nie wrócił do „wyzwolonej” Polski, wiedząc co go czeka, jeśli powróci (warto przypomnieć przykład Stanisława Skalskiego, oskarżonego o zdradę i skazanego na długoletnie więzienie). Ostatecznie osiadł w Nowej Zelandii, gdzie został instruktorem w tamtejszych siłach powietrznych. Od 1960 przeszedł na emeryturę i został pilotem samolotów cywilnych. Zmarł w 1980 roku w Wellington w Nowej Zelandii.

Cześć i chwała jego pamięci!

Bibliografia:

R. Gretzyngier, W. Matusiak, Polacy w obronie Wielkiej Brytanii, Warszawa 2007,

www.polishairforce.pl.

Historyk. Specjalizuje się w dziejach Związku Sowieckiego. Pozostałe zainteresowania to: losy Polaków podczas II WŚ oraz samoloty II WŚ.