Ambasador Korei Północnej przy Organizacji Narodów Zjednoczonych złożył formalny wniosek o zainicjowanie specjalnego spotkania członków Rady Bezpieczeństwa w związku z połączonymi manewrami wojskowymi Stanów Zjednoczonych Ameryki i Korei Południowej.
Wspólne manewry wojskowe Korei Południowej i Stanów Zjednoczonych, trwające od 12 marca br. są największym przedsięwzięciem w historii współpracy tych dwóch państw. Współpracę na każdym szczeblu organizacyjnym szlifuje ponad 300 tysięcy żołnierzy Korei Południowej i 17 tysięcy Stanów Zjednoczonych Ameryki. Na morzu, lądzie i w powietrzu oraz za pomocą komputerowych symulacji amerykańskie i koreańskie wojska w grach sztabowych oraz terenowych sprawdzają swoje zdolności na wypadek różnych scenariuszy, które mogą mieć miejsce na Półwyspie Koreańskim (czytaj także: Amerykański lotniskowiec przypłynie do Korei Płd.).
Korea Północna jeszcze przed rozpoczęciem połączonych manewrów groziła zdecydowaną reakcją militarną z użyciem swojego arsenału jądrowego włącznie (czytaj także: Kim Dzong Un: Zminiaturyzowaliśmy głowice nuklearne do rakiet balistycznych). Ponieważ USA i Korea Południowa nie zrezygnowała z realizacji wspólnego przedsięwzięcia, dochodzi do dalszej eskalacji konfliktu. Pjongjang nie zaprzestając gróźb militarnego odwetu, próbuje swoich sił w dyplomacji.
Ambasador Korei Północnej przy Organizacji Narodów Zjednoczonych, Ja Song Nam, złożył formalny wniosek o zainicjowanie posiedzenia członków Rady Bezpieczeństwa, czyli głównego organu decyzyjnego tej organizacji. Spotkanie miałoby dotyczyć zagrożeń jakie niosą manewry wojskowe Korei Południowej i USA, które według ambasadora Pjongjangu są tylko przykrywką większej operacji mającej na celu usunąć centralne komunistyczne władze Korei Północnej. Izolowana na arenie międzynarodowej i objęta sankcjami gospodarczymi nałożonymi decyzją samej Rady Bezpieczeństwa zapewne nie będzie mogła liczyć na przychylne stanowisko zarówno jej stałych jak i niestałych członków.
Trwająca od kilku miesięcy napięta sytuacja w regionie Półwyspu Koreańskiego jednoznacznie wskazuje Koreę Północną jako głównego prowokatora eskalującego konflikt. Rzekome testy broni wodorowej, realizacja programu rozwoju rakiet balistycznych dalekiego zasięgu, czy jednoznaczne i bezpośrednie groźby spowodowały zdystansowanie się jedynego bliskiego protektora, czyli Chińskiej Republiki Ludowej. Nałożona sankcjami gospodarczymi, opuszczona przez swojego patrona i izolowana przez społeczność międzynarodową ma niewielkie pole do pokazania swojej determinacji w utrzymaniu niezależnej polityki zagranicznej. Znajdująca się w tragicznej sytuacji ekonomicznej i gospodarczej, oraz oskarżana o łamanie praw człowieka Korea, nie ma żadnych narzędzi by ?odgryźć się? USA oraz jej sojusznikom, których oskarża o wszelkie zło w regionie. Główną siłą, a jednocześnie słabością jest nieprzewidywalność jej przywódcy, Kim Dzong Una.
Nieprzewidywalność od zawsze była formą wywierania nacisku stosowaną przez całą dynastię rządzącą komunistycznym państwem Półwyspu Koreańskiego. Ostatecznie jednak chodziło o uzyskanie ustępstw politycznych czy ekonomicznych. Ty razem jednak w trwającej od kilku miesięcy eskalacji konfliktu, Pjongjang użył większość możliwych środków wywierania nacisku: ?dynamiczne? prace nad programem atomowym połączonym z rozwojem rakiet balistycznych dalekiego zasięgu, wprost głoszone groźby użycia siły militarnej oraz działania propagandowe, w tym przypadku był to pokazowy proces obywatela USA, studenta oskarżonego o działalność wywrotową i skazanego na 15 lat przymusowej pracy.
Żadne z tych narzędzi nie przyniosły do tej pory Korei Północnej zwiększenia poziomu sympatii czy przychylności społeczności międzynarodowej, dlatego tym bardziej zaskakującym wydaje się formalny wniosek do Rady Bezpieczeństwa ONZ, w którym zresztą status stałego członka mają Stany Zjednoczone Ameryki. Nieprzewidywalność kontynuowana przez Kim Dzong Una może pójść w każdej chwili o krok dalej, dlatego eskalacja konfliktu jest grą nerwów, w której jedna ze stron będzie musiała w końcu odpuścić albo dojdzie do przekroczenia nieznanej granicy. Na tą chwilę USA deklaruje, że jest gotowa do natychmiastowej reakcji na agresywne kroki Korei Północnej. Ta z kolei twierdzi, że do obrony swojej suwerenności jest skłonna użyć wszystkich dostępnych sił i środków. Pytaniem pozostaje, czy w końcu nie dojdzie do sprawdzenia autentyczności deklaracji obu stron.