Krwawi Polacy, co za robota! – 78. rocznica bitwy w kotle Falaise

„Bloody Poles, what a job!” (Cholerni Polacy, co za robota!) – mówili kanadyjscy żołnierze oglądając pole bitwy na północny wschód od Chambois. Bitwa o kocioł pod Falaise rozpoczęła się 7 sierpnia 1944 roku. Stoczyły ją wojska sprzymierzone, w tym polska 1. Dywizja Pancerna generała Stanisława Maczka, z niemiecką Armią „B”. W wyniku walk do 21 sierpnia wojska alianckie przełamały obronę niemiecką w Normandii, niszcząc przy tym większość sił niemieckich, i otworzyły sobie wyjście na linię Sekwany, a później Renu.

Czołgi 1 Dywizji Pancernej z oznaczeneim PL w Normandii w 1944 / Źródło: Wikimedia Commons

Czołgi 1 Dywizji Pancernej z oznaczeneim PL w Normandii w 1944 / Źródło: Wikimedia Commons

1. Dywizja Pancerna pod dowództwem gen. Maczka weszła w skład II Korpusu Kanadyjskiego i wzięła udział w operacji, której celem miało być odcięcie drogi odwrotu siłom niemieckim. 7 sierpnia została rozlokowana po wschodniej stronie drogi Caen-Falaise z zadaniem wzięcia udziału zdobyciu wzgórz w okolicy miasta Falaise. Natarcie rozpoczęło się 8 sierpnia i natrafiło na silną niemiecką obronę. W ciągu pierwszego tygodnia, cały II Korpus posunął się na odległość zaledwie około 10 kilometrów.

Jeden kilometr, trzy kilometry, pięćset metrów i tak dalej, a wciąż przed nami i po bokach okopani po dziurki w nosie Niemcy, ich miny i celny ogień wszelkiego kalibru. Ubywało nas, to tu to tam, z przodu, z tyłu, ze środka. Och, jak bardzo jednostka pancerna nie lubi takiego dreptania w miejscu” – wspominał gen. Stanisław Maczek.

Polska piechota na wzgórzu 262 (Maczuga) / Źródło: Wikimedia Commons

Polska piechota na wzgórzu 262 (Maczuga) / Źródło: Wikimedia Commons

W międzyczasie działania wojsk alianckich w pozostałych sektorach, w szczególności amerykańskiej 3 Armii, doprowadziły do częściowego okrążenia wojsk niemieckich. Korytarz, przez który mogły się one wycofać w głąb Francji zawęził się do mniej niż 30 kilometrów. Zadanie zaryglowania tej luki powierzono m.in. 1 Dywizji Pancernej.

W tym celu 1. DPanc. Gen. Maczka otrzymała rozkaz opanowania rejonu miasteczka Chambois oraz kompleks wzgórz Mont Ormel (nazywany „Maczugą”), którego posiadanie pozwoliłoby dywizji na wykonanie zadania. Wzgórza te przecinały ostatnie drogi odwrotu niemieckiego, a zarazem dawały szansę oparcia się atakom niemieckim w chwili krytycznej.

„Smród byt taki, że nie można było absolutnie nic przełknąć, śmierdziała również woda. (?) Prawie wszystkie oddziały polskie spały po raz ostatni kilka godzin w nocy z dnia 16 na 17 sierpnia. Żołnierze byli piekielnie zmęczeni. Siedem dni bezustannych walk i pięć nocy bezsennego czuwania i marszów, musiały zrobić swoje. Dowódcy nakazali użycie pastylek benzedrynowych na podtrzymanie bezsenności. U niektórych żołnierzy wywołało to efekt oszałamiający zupełnego otępienia, u innych ? odwrotnie, nerwowego podniecenia. Wszyscy wyglądali jak upiory. Czarni od kurzu. Zapadnięte policzki. Czerwone, zaognione oczy. W kombinezonach poplamionych krwią własną i rannych kolegów. (?) Ale im więcej zmęczenia, im więcej nieprzespanych nocy, im więcej ognia, im częstsze ataki Niemców – tym większa zaciętość i determinacja żołnierzy l Dywizji Pancernej na Coudehard i pod Chambois.
„Nie przejdą sk?syny!” – pisał ppłk Stanisław Koszutski.

19 sierpnia oba kluczowe punkty: miasteczko Chambois i „Maczuga” zostały opanowane przez dwa zgrupowania polskiej 1. Dywizji Pancernej. W ten sposób okrążono 7. Armię Niemiecką. w tzw. kotle Falaise. Wytworzyła się dziwna sytuacja na froncie. Jednocześnie ze wszystkich stron na te strategiczne punkty zmierzały zgrupowania niemieckie, które były okrążone przez aliantów. Natomiast wewnątrz nich znalazło się okrążone Wojsko Polskie.

Po nocnej walce wręcz z patrolami niemieckimi, robi się jasno. Strzelanina ze wszystkich rodzajów broni. Na bezpośrednim przedpolu bucha snop światła i widać kłąb czarnego dymu. Czyżby nam ustrzelili czołg? Nie, to wysunięty pluton B szwadronu wali pociskami ppanc. do Panter, chyba na 100 metrów. Z krzaków wychodzą jeńcy. „Maciej” [mjr Jan Maciejowski] kiwa żeby się poddawali i posyła po nich Bronka na scoucie. Po chwili trzy dymy na przedpolu. To Antek uporał się z drugą i trzecią Panterą. „Maciej” daje mi jakieś polecenia, już nie pamiętam, o co chodziło, więc wychodzę z czołga. Po chwili wracam. „Macieja” nie ma. Pytam Pestka – kierowcy: Gdzie major? Major ranny. Wyszedł z czołga dać rozkazy niszczycielom. Leży, o tam, pod żywopłotem. Idę do zastępcy dowódcy pułku mjr. E. [Otton Eysymont] Patrzę na polanę. Grupa około 40 Niemców z podniesionymi rękami idzie w naszym kierunku. Za nimi Bronek na scoucie. Na czele maszeruje sprężyście oficer niemiecki. Widzę jego czerwone lampasy. Pewno generał ? myślę. Wracam do ?Macieja?. Nie żyje. Idę ponownie do majora E. i melduję: Dowódca pułku poległ. Myślę, jak to teraz będzie. Zaopatrzenia nie ma, bitwa może potrwać jeszcze długo. Od Dywizji jesteśmy odcięci. Z innymi oddziałami i z Amerykanami bezpośredniej łączności nie mamy. Przecież trzeba, żeby wszystko było tak jakby „Maciej” żył. Walka trwa” – wspominał adiutant 10. pułku, por. Jan Rozwadowski.

Walka trwała także na Maczudze i dla jednostek pancernych, jak wspominał ppłk Koszutski, była ona „dość niezwykła”. W falistym, zadrzewionym (sady) i zalesionym terenie, z ograniczoną widocznością, przez co Niemcy mogli podchodzić prawie pod polskie czołgi, dochodziło do walki wręcz. Piechota walczyła na bagnety, załogi czołgów strzelały z pistoletów, karabinów maszynowych i dział. Walczyć musieli wszyscy – kierowcy i sanitariusze, (kapelan z kierowcą wzięli do niewoli 72 jeńców).

Kocioł Falaise 20 sierpnia 1944 / Źródło: Wikimedia Commons

Kocioł Falaise 20 sierpnia 1944 / Źródło: Wikimedia Commons

Przez 3 dni i noce na Maczudze i w miejscowości Chambois, trwały krwawe walki. Mimo zupełnego odosobnienia, mimo tego, że amunicję trzeba było zrzucać z powietrza, że przewaga Niemców była zdwojona przez rozpaczliwą wolę przebicia się, niemieckie korpusy pancerne nie dokonały tego, musiały skapitulować, zostawiając pole zasłane trupami ludzi, koni i sprzętu. Wzięto wówczas do niewoli blisko 6 tysięcy Niemców, zniszczono 70 czołgów, 500 samochodów i ponad 100 dział.

Szkoda, że nie udało mi się uderzyć więcej na południe od Chambois, bo byłbym się przerwał, gdyż tam są Amerykanie, a oni umierać nie umieją. Nie wiedziałem, że tu walczą Polacy

dowódca LXXXIV Korpusu, gen. Otto Elfeldt

Generał Montgomery, który dowodził siłami lądowymi oceniając bitwę, powiedział: „Niemcy byli jakby w butelce, a polska dywizja była korkiem, którym ich w niej zamknęliśmy„.

W kotle pod Falaise rozbiciu uległo siedem niemieckich dywizji piechoty. Z okrążenia udało się wydostać natomiast dywizjom pancernym, ale utraciły one większość czołgów i innego ciężkiego sprzętu. W sumie straty Niemców szacuje się na 40 tys. wziętych do niewoli, 10 do 30 tysięcy zabitych i ciężko rannych.

Miłośnik historii, a w szczególności zagadnień związanych z wojskowością. Obecnie stale interesuję się wydarzeniami w Wojsku Polskim. Zapalony bibliofil, poświęcający każdą wolną chwilę na czytanie książek.