Beczki napełnione złocistym trunkiem/ Źródło: Wikimedia Commons

Mleko, przepraszam piwo się wylało – Londyńska powódź piwna

Wielu amatorów złocistego trunku z pewnością marzyłoby, aby otrzymać nieograniczony i darmowy dostęp do zapasów ulubionego piwa. Dla części mieszkańców stolicy Wielkiej Brytanii 17 października 1814 r. pojawiła się taka możliwość. O tej wydawałoby się zabawnej (ale nie do końca) sytuacji opowiada poniższy krótki tekst.

Wyobraźmy sobie sytuację, gdy spacerujemy ulicą XIX-wiecznego Londynu. Nagle przed nami pojawia się fala porywająca z ulic wszystko co ma na swojej drodze. Nie jest to jednak woda lecz oczywiście zachowując odpowiednie proporcje „tsunami piwa”. Do owego zdarzenia doszło w browarze Henry Meux and Co. Brewery na terenie obszaru Tottenham leżącego w północnej części Londynu.

17 października 1814 r. jedna z obręczy zabezpieczających leżakujące od kilku miesięcy beczki z piwem pękła. Kolejne baryłki pod wpływem efektu domina zaczęły spadać na ziemię. Zniszczeniu uległo ponad 3500 beczek pełnych portera, których objętość wynosiła ponad milion litrów. Ciśnienie wywarte przez spiętrzające się piwo wysadziło okalający browar ceglany mur i fala piwa uderzyła w pobliskie ulice niszcząc szereg budynków.

Uderzenie masy piwa w mur było tak potężne, że cegły wchodzące w jego skład wylatywały w powietrze jak pociski armatnie. Ludzie z krzykiem próbowali się ratować przed niebezpieczeństwem. W najgorszej sytuacji byli ci, którzy znajdowali się w piwnicach domostw zalewanych niespodziewanie przez złocisty trunek.

Nie wszystkim się jednak udało. Piwna powódź w ciągu kilku minut zabiła osiem osób. W jednym z domów przy Russel Street przy herbacie odpoczywały matka i córka. Fala piwa uderzyła w ich okno zabijając na miejscu matkę, córka próbując uciec jak wspominali świadkowie „została rozerwana na kawałki”. Pięciu członków zgromadzonych na stypie w jednym z domów zostało zabitych. W innym utonęła młoda dziewczyna.

Wieść o piwnej powodzi rozprzestrzeniła się błyskawicznie po całym Londynie. Zewsząd nadciągały tłumy. Londyńczycy zbierali piwo do najprzeróżniejszych naczyń, od doniczek po wiadra. Wielu degustowało portera wprost z piwnych kałuż.

Ci bardziej trzeźwo myślący zajęli się ratowaniem uwięzionych w piwnicach i pod gruzami zawalonych domostw mieszkańców Tottenham. Część z rannych znalazła się w pobliskim szpitalu, gdzie nawet wybuchły małe zamieszki, ponieważ pacjenci nie zdający sobie sprawy z tego co się stało, a wyczuwszy zapach piwa od nowo przyjętych, poczuli się pominięci i zażądali porcji dla siebie.

Dochodzenie przeprowadzone w tej sprawie wykazało nienależyte środki bezpieczeństwa w browarze pana Meux. Straty jakie poniósł właściciel sięgały 15 ooo funtów co jak na owe czasy było ogromną sumą. Nie spadł mu jednak włos z głowy. Henry Meux otrzymał także umorzenie akcyzy na stracone piwo, a pod koniec życia został baronem.

Lokalny pub – Holborn Whippet na pamiątkę tego wydarzenia waży corocznie specjalną partię piwa.

Absolwent historii UMCS. Jego zainteresowania to historia XX-lecia międzywojennego, front wschodni podczas II Wojny Światowej, historia wojsk powietrznodesantowych oraz dzieje Waffen SS.