Gra o Ukrainę

Kwestia Ukraińska jest dziś jednym z najważniejszych tematów w środkach masowego przekazu. Opinia publiczna codziennie jest elektryzowana doniesieniami z  wschodniej części państwa ukraińskiego, gdzie ma miejsce regularna wymiana ognia między prorosyjskimi separatystami , a regularną armią ukraińską. W konflikt ten pośrednio jednak zaangażowane są i inne podmioty polityczne, chodzi tu przede wszystkim o USA, Rosję, Niemcy, oraz Polskę. Dwa z wyżej wymienionych państw odrywają w tym konflikcie rolę kluczową , a Ukraina jest tylko przedmiotem gry i kolejnym przejawem strategicznej rywalizacji o wpływy Rosji i USA.

Zaczynem konfliktu był spór wewnątrz samej Ukrainy o kierunek dalszego rozwoju kraju. Zachodnia część kraju była zorientowana na integrację z UE i szeroko rozumianym Zachodem, wschodnia część państwa z liczną rosyjską mniejszością językową orientowała się na współpracę z Rosją, a szerzej z Unią Celną jako wspólną przestrzenią gospodarczą i polityczną. Te dwie orientacje były obecne również na szczytach państwowo- oligarchicznej układanki, a prezydent państwa ukraińskiego musiał między tymi dwiema orientacjami umiejętnie lawirować. Wbrew bowiem powszechnym twierdzeniom Janukowycz nie był faworytem Putina w Kijowie, raczej wschodnio-ukraińskich oligarchów. Chciał mieć z Rosją dobre stosunki , ale podobnie wyobrażał sobie ułożenie relacji z partnerami z Europy Zachodniej. Polityka taka w założeniach miała pozwolić na trzymanie odpowiedniego dystansu tak do Moskwy jak i Brukseli. Jednocześnie z obu stron do Kijowa miały spływać ekonomiczne i polityczne korzyści. Unia kierowana przez Niemcy nie odwzajemniała tych awansów, a nawet zaczęła wysyłać w stronę Kijowa niewybredne afronty, jak np. pomijanie osoby prezydenta Janukowycza przy okazji organizowania różnorakich spotkań na wysokim szczeblu. Niemcy czyniąc tak postępowały de facto w interesie Moskwy, co spowodowało konieczność zwrócenia się Janukowycza w stronę Rosji.  Czy Niemcy decydując się na taki krok nie przewidywały jego skutków? Znając długoletnie tradycje aliansu Niemiec i Rosji taki wariant ? niekompetencji Urzędu Spraw Zagranicznych i BND nie wchodzi w grę. Berlin jest bowiem w cichym sojuszu z Moskwą, co potwierdzają ostatnie wydarzenia na arenie międzynarodowej vide: sprzedaż Rosji spółki RWE Dea, która zajmuje się wydobyciem gazu i ropy, czy też ustalenia szczytu NATO w Walii, gdzie za sprawą Niemiec nie doszło do przebazowania poważnych sił sojuszu do krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Berlin będzie więc dążył do przywrócenia normalnych stosunków handlowych i politycznych z Moskwą, a to może stać się tylko kosztem Ukrainy. Prezydent Janukowycz nie miał więc większego wyboru, zwłaszcza, że musiał liczyć się z uzależnieniem swojego kraju od Moskwy i to nie tylko w sektorze energetycznym. Przeszło połowa PKB Ukrainy zależy od wymiany z Rosją, która de facto miała z Ukrainą otwartą granicę. Janukowycz musiał się w wypadku decyzji za integracją z UE liczyć z poważnymi konsekwencjami ? zamknięciem granicy!

W takim wypadku kierując się zdrowym rozsądkiem i rachubą zysków i strat wybór byłego już szefa państwa ukraińskiego, był racjonalny, zwłaszcza, że udało mu się uzyskać od Putina realne obniżenie cen rynkowych obowiązujących dla krajów UE, nie wspominając o Polsce, która płaci jeszcze wyższą cenę za dostarczenie tego surowca.  Dodatkowym bonusem było uzyskanie pożyczki na preferencyjnych warunkach, tak więc wynik tego przeciągania liny między UE, a Rosją był dla Ukrainy suma summarum korzystny! Gdyby nie pojawienie się Euromajdanu dziś sytuacja u naszego wschodniego sąsiada kształtowałby się z goła inaczej, a na pewno nie doszłoby tam do wybuchu wojny. Janukowycz grając na czas w czasie rozwoju sytuacji kryzysowej ? nie opowiadając się wyraźnie ani po jednej, ani po drugiej stronie w zmienionych warunkach politycznych stracił swój autorytet i przegrał, co było konsekwencją owej kunktatorskiej polityki. W szybko zmieniającej się rzeczywistości politycznej na to co stało się w Kijowie (obalenie Janukowycza) musiała zareagować Rosja!

Jakie zaś są plany Moskwy wobec Ukrainy ? Rosyjski politolog Aleksander Dugin, którego książki są obowiązkową lekturą na rosyjskich uczelniach wojskowych, od dawna opowiadał się za podziałem Ukrainy. Rosja ma wydzielić dla siebie bogatszą część tego państwa z przemysłem i dobrami naturalnymi i kopalnymi. Powstałoby wtedy, a może już istnieje, buforowe państewko na tym terenie w pełni zależne od Moskwy. Zachodnia część Ukrainy mogłaby przypaść Polsce. Z łaski Putina Polska dostałaby biedną, rolniczą i do tego nacjonalistycznie i wrogo nastawioną do polskiej państwowości część Ukrainy. Zapewne nie byłby to gest świadczący o przyjaźni, a raczej o wrogości, bo przez wchłonięcie dawnych kresów II RP spowodowałby tylko osłabienie spoistości narodowej i gospodarczej Polski. Trzecią korzyścią z podziału i wojny na Ukrainie dla Rosji jest podważenie postzimnowojennego porządku politycznego jaki ukształtował się po upadku ZSRR. Rosja tym samym zaczęłaby odzyskiwać właśnie poprzez kolejne wojny swoją mocarstwową pozycję, którą 25 lat temu utraciła. Za takim przemodelowaniem ładu międzynarodowego zainteresowane są również Niemcy, które w wielobiegunowym świecie bardziej zainteresowane, niż obecnemu porządkowi, gdzie USA są gwarantem ładu polityczno-ekonomicznego. Celem więc tak Rosji jak i Niemiec jest wyparcie Stanów Zjednoczonych z Europy, czego początkiem może być podział wewnątrz NATO, tak widoczny na niedawnym szczycie w Walii.  Jaka jest zaś rola USA w tym wszystkim ?

Interesy USA w Europie Wschodniej zostały określone już dawno przez Zbigniewa Brzezińskiego. Amerykański politolog polskiego pochodzenia sformułował tezę w myśl której Rosja razem z Ukrainą stanowią już imperium. Rosja bez Ukrainy nie jest nawet mocarstwem regionalnym. Tezy Brzezińskiego zostały rozwinięte przez prof. Jerzego Friedmana w książkach : ?Następne sto lat? i ?Następna dekada?.

W prognozach tego ostatniego USA nadal odgrywałby rolę decydującą, tak w skali globalnej, jak i regionalnej. W regionie Europy Środkowej i Wschodniej Friedman podobnie jak Dugin przewiduje rozpad Ukrainy. Zyskać na tym miałaby Polska, Węgry  i Rumunia. Te trzy państwa, a zwłaszcza Polska miałby stać się głównymi graczami w tej części Europy. USA miałby przekazać Rzeczpospolitej technologie wojskowe i cywilne, inwestować w rozwój ekonomiczny naszego państwa, po to, aby zupełnie realne stało się urzeczywistnienie , a raczej stworzenie mocarstwa nad Wisłą. Wszystko to miałoby stać się sprawą zupełnie realną na skutek wcześniejszego osłabienia Rosji, co jak wiadomo jeszcze nie nastąpiło! Amerykanie na pewno chcieliby , abyśmy w taką perspektywę wzmocnienia naszego potencjału wojskowego i politycznego uwierzyli, co niekoniecznie musi być do końca zgodne z rzeczywistością. Niemniej jednak nie jest to niemożliwe?

Podsumowując, Ukraina na przestrzeni kilku lat ulegnie całkowitemu rozpadowi i dezintegracji, a może nawet i szybciej. Prawdopodobnie powstanie jedno ? wschodnioukraińskie państwo z Nadniestrzem w swoich graniach (z tego powodu właśnie wojska  rosyjskie wraz z rebeliantami będą chciały zając strategicznie ważne miasto w tym rejonie Mariopol). Państwo to politycznie i ekonomicznie będzie zależne od Moskwy. Pozostała część tego państwa Zachód i część południowa, będą stanowić obszar niestabilności geopolitycznej z którego mogą oddziaływać negatywne głównie przeciwko Polsce. Biedny niesamodzielny byt polityczny , swoim istnieniem będzie zagrażać nam w sensie militarnym i ekonomicznym ? tak jak to się dzieje w przypadku Kosowa na Bałkanach. Ukraińscy Nacjonaliści będą domagać się rewizji granic , głównie na zachodzie (zresztą już pojawiają się takie głosy z okolic Prawego Sektora) z czym polscy politycy będą musieli się zmierzyć.   Polska więc jako państwo frontowe nie powinna występować jako adwokat zmian systemowych na Ukrainie , ale i na terenie całej strefy postsowieckiej, ale raczej jako stabilizator tych układów państwowych i personalnych , które już tam funkcjonują. Wszelkie podważenie zastanego porządku strategicznego może skutkować w przyszłości roszczeniami wobec Polski ze strony naszych sąsiadów.