Strategiczne przyczyny klęski Wojny Polskiej 1939 roku jako klucz do bezpieczeństwa Polski w XXI wieku

Przy okazji rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, czy też rocznicy wybuchu II Wojny Światowej, pojawiają się w mediach różnej maści felietony oraz opracowania dotyczące walki Polaków w obronie niepodległości. Towarzyszą tym wydarzeniom wywiady z kombatantami oraz ekspertami do spraw wojskowości. Felicjan Sławoj Składkowski opisując odprawy u Józefa Piłsudskiego wspomina, że „krytyka przeszłości była punktem wyjścia do wytycznych na przyszłość, mających zapobiec powtórzeniu dawnych błędów i niedociągnięć”. Należałoby oczekiwać, że przy tych okazjach będziemy mogli usłyszeć wnioski, które elity będące u władzy wyciągnęły z doświadczeń historycznych.

O dziwo jest dokładnie odwrotnie.

Jan Nowak-Jeziorański jako niewątpliwie jeden z najbardziej rozpoznawalnych i cenionych Polaków w kręgach amerykańskich powiedział, że przeanalizowanie „piorunującej klęski wrześniowej” musi być punktem wyjścia w poszukiwaniu bezpieczeństwa Polski w XXI wieku.

Polska doktryna wojenna zakładała wojnę z Niemcami opartą o sojusz wojskowy z Francją i Wielką Brytanią. W momencie rozpoczęcia walk Wojsko Polskie miało się bronić wzdłuż granic z III Rzeszą, których łączna długość wynosiła ponad 1900 km. Do wojny powołano około milion żołnierzy z przeszkolonych 5 milionów. Polskie dowództwo na czele z Marszałkiem Śmigłym-Rydzem zakładało manewr jako główny środek rozstrzygnięcia przyszłej wojny. Według Pawła Wieczorkiewicza Sztab Główny zakładał obronę na wszystkich granicach ze względów politycznych – mianowicie skupiał się na wariancie ofensywy aliantów na zachodniej granicy Niemiec (jako zobowiązanie sojusznicze) parę dni po ataku na Polskę. Istniała obawa, że kiedy Niemcy zajęliby najważniejsze dzielnice (Śląsk oraz Wielkopolskę) wysunęliby propozycje zawieszenia broni z zachodnimi aliantami. W takiej sytuacji alianci mogliby przystać na warunki jakie zaproponował Hitler i zakończyć działania wojenne. Otoczenie Naczelnego Wodza nie chciało do tego dopuścić, liczyły się zatem względy polityczne.

Posiedzenie Sejmu w 1939 roku - expose ministra spraw zagranicznych Józefa Becka na zerwanie przez Niemcy paktu o nieagresji z Polską / Źródło: NAC, sygn. 1-A-933-12

Posiedzenie Sejmu w 1939 roku – expose ministra spraw zagranicznych Józefa Becka na zerwanie przez Niemcy paktu o nieagresji z Polską / Źródło: NAC, sygn. 1-A-933-12

Polscy oficerowie już parę lat przed wojną wskazywali na wielką lukę strategiczną w stosunku do Niemiec. Szczególnie ważne studium opracowali gen. Tadeusz Kutrzeba oraz ppłk. Stefan Mossor, w którym kompleksowo przedstawili najważniejsze różnice w skali strategicznej przyszłego konfliktu z Niemcami. Obok wielkiej przewagi potencjału demograficznego, gospodarczego oraz technicznego opisano także różnice w organizacji wojska – mianowicie Kutrzeba i Mossor zwrócili uwagę, że w przypadku kontrofensywy polskiej, zanim dojdzie do starcia z głównymi siłami niemieckimi drogę zastąpi Landwehra – obrona terytorialna, która stanowi osłonę strategiczną dla wojsk operacyjnych.

Stefan Mossor zaliczał się do tzw. grupy pułkowników (określenie gen. Chochy), których cechowało nowoczesne jak na ówczesne czasy podejście do wojny, np. poprzez kluczową rolę czołgów oraz lotnictwa w przyszłym konflikcie. Przedstawicielami tego nurtu byli m.in. Charles de Gaulle, Heinz Guderian ale także gen. Władysław Sikorski, który w swoim dziele „Przyszła wojna” opisał w jakim kierunku rozwoju pójdą przyszłe działania zbrojne (wysiłki Sikorskiego zostały całkowicie zignorowane).

Założenie manewru jako najskuteczniejszej formy uderzenia nie sprawdziło się, gdyż nie miało oparcia o utrzymanie ważnych obiektów (rubieży), poza nielicznymi wyjątkami (np. Wizna, Mława, Hel). Polska nie posiadała żadnych większych umocnień o znaczeniu strategicznym, które pozwoliłyby na związanie walką Niemców. Jest to o tyle trudne do wyobrażenia, że w tym samym czasie czołowe państwa europejskie posiadały, bądź ciągle budowały potężne linie umocnień (Francja – Linia Maginota, Niemcy – Linia Zygfryda, ZSRS – Linia Stalina czy Finlandia z Linią Mannerheima).

W efekcie oficerowie – dowódcy, którzy świetnie dowodzili w wojnie polsko-bolszewickiej, nie idąc z duchem czasu, oparci na starych schematach dowodzenia oraz prowadzenia wojny ponieśli kompletną klęskę. Z kolei dowódcy, którzy mieli świadomość zmiany taktyki poprzez wykorzystanie najnowszych osiągnięć techniki i starali się ją wykorzystać, bili się jak równy z równym z żołnierzami Hitlera. Najlepszym przykładem jest ówczesny płk. Stanisław Maczek, który był jedynym niepokonanym dowódcą polskim we wrześniu 1939 roku. Warto wspomnieć, że szefem sztabu płk. Maczka był mjr. Franciszek Skibiński – również zaliczany do grupy pułkowników, jeden z najwybitniejszych polskich teoretyków wojskowych. Zaniechanie wykorzystania potencjału przeszkolonych rezerw uniemożliwiło sięgnięcie po doświadczonych żołnierzy w celu uzupełnienia stanów osobowych, a także stworzenia innego komponentu (rodzaju) wojska niż wojska operacyjne. W efekcie polskie związki taktyczne nie miały osłony strategicznej, wsparcia, które mogło zabezpieczać zaplecze logistyczne czy chociażby opóźniać marsz jednostek niemieckich. Do momentu wybuchu II Wojny Światowej powołano 50 000 żołnierzy Batalionów Obrony Narodowej, co stanowiło niewielki procent w stosunku do dostępnych rezerw.

2 Pułk Strzelców Podhalańskich stacjonujący w Sanoku / Źródło: Wikimedia Commons

2 Pułk Strzelców Podhalańskich stacjonujący w Sanoku / Źródło: Wikimedia Commons

Oczekiwanie na pomoc sojuszników: Francji i Anglii miało kruche podstawy. Anglia nie posiadała w zasadzie żadnych sił wojskowych,  które mogłyby zagrozić w sposób realny III Rzeszy, natomiast we Francji od 10 lat nie żył już marszałek Foch, który był nie tylko nieprzejednanym wrogiem Niemiec ale także wielkim przyjacielem Polski. Nie bez znaczenia był fakt zbudowania najpotężniejszego pasu umocnień na świecie wzdłuż granicy z Niemcami znanej jako Linia Maginota. Polskie najwyższe dowództwo naiwnie wierzyło w interwencję zachodnich aliantów, mimo że wywiad także tutaj wskazywał na niedostateczne przygotowanie do działań wojennych.

„Nóż w plecy” wbity przez Sowietów 17 września był o tyle zaskakujący, że nie został przewidziany, przez co nie zostały podjęte działania przygotowujące twardą obronę. Raporty wywiadu dostarczały informacje o współpracy sowiecko-niemieckiej od połowy lat 20-tych, w tym o współpracy wojskowej.

„Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska” – to słynne przesłanie Marszałka Józefa Piłsudskiego można odnieść do polskiego naczelnego dowództwa z 1939 roku. Bezpośrednia odpowiedzialność za nieprzygotowanie kraju do obrony spada na Marszałka Rydza-Śmigłego. Oddzielnie należałoby oceniać działania ministra spraw zagranicznych Józefa Becka za nawiązanie „złych” sojuszy lecz równie krytycznie. Odsunięcie niewygodnych politycznie fachowców (Sosnkowski) czy też dopuszczenie dopiero kiedy sprawy przybrały katastroficzny obrót spowodowały rozpad II Rzeczypospolitej. Błędne założenia planu strategicznego, który objawiał się nadmiernym oczekiwaniem na wsparcie sojuszników, niewykorzystaniem całego potencjału Wojska Polskiego, które miało potężne wsparcie w postaci rezerw, brakiem kompletnego przygotowania potężnych punktów umocnień na których mogła się oprzeć zaciekła obrona, odrzuceniem wariantu agresji ze strony Związku Sowieckiego, a w końcu założeniem, że dalej główną siłą uderzeniową będzie piechota przy wsparciu czołgów.

Analizując dzisiejszy stan bezpieczeństwa Polski trudno nie odnieść wrażenia, że popełniane są te same błędy, które doprowadziły do klęski w 1939 roku. Kiedy dwa najważniejsze państwa sąsiadujące z Polską podejmują wysiłki na rzecz rozrostu, modernizacji oraz zwiększania potencjału własnych Sił Zbrojnych, rząd polski nie podnosi wydatków na zbrojenia, a dodatkowo doprowadza do destrukcji system dowodzenia przedstawiając to jako „reformę systemu dowodzenia”. Kompletny rozkład organizacyjny, miniaturowy wręcz stan osobowy armii – co to jest 100 tysięcy żołnierzy by obronić 38-milionowy kraj? I co najważniejsze, brak jakichkolwiek działań we własnym zakresie by poprawić katastrofalny stan bezpieczeństwa Polski. Apelowanie do opinii międzynarodowej, szczególnie do strony amerykańskiej by za wszelką cenę bronili Polski jest śmieszne i upokarzające zarazem. Jako Polak uważam to za wstyd, że naród z 1000-letnią zabiega o pomoc obcych. Skoro sami nie chcemy się obronić, nikt nie będzie „umierał za Gdańsk”.

> Czytaj także: Czy możemy czuć się bezpieczni? <

 * Autor celowo użył sformułowania „Wojna Polska” zamiast „kampania wrześniowa”, gdyż działania wojenne trwały do początku października.
** Autor specjalnie pominął opis działań wojennych przeciwko ZSRS, gdyż główny teatr działań odbywał się na odcinku niemieckim. 
Źródło fot.: Wikimedia Commons

Autor: Bartosz Kaczmarek

Nowa Strategia jest portalem internetowym poświęconym tematyce bezpieczeństwa, historii oraz wojska. Informujemy o najważniejszych wydarzeniach oraz przedstawiamy własne komentarze na ich temat. Obejmujemy również patronatami wydarzenia naukowe, społeczne oraz sportowe w Polsce.