Żołnierze 369. Pułku w ataku na niemieckie pozycje/ Źródło: Wikimedia Commons

Szeregowy Henry „Blackdeath” Johnson – żołnierz pułku „Harlem Hellfighters”

Były amerykański prezydent Theodore Roosevelt nazwał go jednym z pięciu najdzielniejszych Amerykanów, którzy walczyli na froncie podczas I wojny światowej. Mimo swoich wyczynów podczas walk we Francji jego dalsze życie nie było usłane różami. Oto krótka historia Henry’ego „Blackdeath’a” Johnsona.

William Henry Johnson przyszedł na świat w Winston Salem, w Karolinie Północnej 15 lipca 1892 r. W wieku kilkunastu lat przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie imał się najprzeróżniejszych prac – był szoferem, robotnikiem w stoczni i bagażowym na dworcu kolejowym. Do armii amerykańskiej zaciągnął się w czerwcu 1917 r. Został przydzielony do 15. Nowojorskiego Pułku Piechoty złożonego wyłącznie z czarnoskórych żołnierzy. Jednostka przemianowana została później w 369. Pułk Piechoty i weszła w skład 93. Dywizji Piechoty walczącej na froncie zachodnim podczas I wojny światowej.

Szeregowy Henry Johnson służył w kompanii C – 369. Pułku Piechoty, słynnych „Harlem Hellfighters”. Jednostka Johnsona znalazła się we Francji 1 stycznia 1918 r. Żołnierze nie mieli łatwego życia. Ze względu na utrzymującą się w Stanach segregację rasową byli szykanowani przez dowodzących nimi oficerów oraz białych towarzyszy broni, którzy niejednokrotnie odmawiali wspólnej służby z Afroamerykanami. Ich dowódcy nie przywiązywali wielkiej wagi do szkolenia swoich podwładnych. Czarnoskórzy byli używani do najgorszych prac, takich jak kopanie okopów czy latryn. Doszło do kuriozalnej sytuacji, w której wśród francuskiej ludności cywilnej i żołnierzy kolportowano ulotki opisujące niższość rasową oraz zapędy do gwałtów czarnoskórych żołnierzy.

Sytuacja zmieniła się, kiedy francuska 4. Armia poprosiła dowództwo Amerykańskich Sił Ekspedycyjnych o przydzielenie pod jej komendę jednej z przybyłych amerykańskich jednostek, która miała wzmocnić francuskie linie. Wybrano „Harlem Hellfighters”, którzy zostali skierowani zostali do Szampanii, gdzie zajęli pozycje w Lesie Argonne. Żołnierze otrzymali francuskie karabiny, hełmy oraz inne wyposażenie wojskowe.

Henry "Blackdeath" Johnson/ Źródło: Wikimedia Commons

Henry „Blackdeath” Johnson/ Źródło: Wikimedia Commons

Pełniąc nocną wartę, 15 maja 1918 r. szeregowy Henry Johnson oraz szeregowy Needham Roberts zostali zaatakowani przez pododdział niemieckiej piechoty. Krótko po drugiej w nocy Amerykanie usłyszeli ruch na przedpolu oraz odgłosy przecinania drutów kolczastych. W ich kierunku zaczęły padać strzały niemieckich snajperów. „Blackdeath” polecił Robertsowi wycofanie się i powiadomienie Francuzów, że na ich odcinku „mogą być problemy”. Needham postanowił jednak wrócić do Johnsona lecz szybko został ciężko ranny, obrywając odłamkami granatu. Henry Johnson ułożył kolegę w okopie i zaczął obrzucać zbliżającego się nieprzyjaciela granatami, które podawał mu ranny Roberts. Szybko jednak zapas skończył się, a Niemcy zbliżali się ze wszystkich kierunków. Nie namyślając się zbyt długo Henry ostrzeliwał nacierających piechurów ze swojego karabinu, otrzymując przy okazji kilka postrzałów. Francuska broń po chwili zacięła się, ponieważ przez pomyłkę wsunął do komory amerykański nabój. Okazję wykorzystali Niemcy, którzy w sile około 12. wskoczyli do okopu. „Blackdeath” nie poddał się tak łatwo. Mimo wielu postrzałów posłużył się swoim karabinem jak maczugą, rażąc ścierających się z nim nieprzyjaciół. Przewaga liczebna była po stronie niemieckiej i Johnson uderzony w głowę upadł na dno okopu. Widział jak Niemcy zabierają rannego Robertsa do niewoli. Ostatkiem sił podniósł się, wyciągnął zza pasa nóż „bolo” (broń zapożyczona przez armię amerykańską z Filipin, wyglądem przypominającą maczetę) i zaatakował pewnych już sukcesu niemieckich żołnierzy. Zabił dwóch piechurów i jednego oficera, a pozostali uciekli, słysząc nadciągających Francuzów. Po walce lekarze naliczyli w ciele Henry’ego Johnsona 21. ran!

W uznaniu jego zasług Francuzi odznaczyli Johnsona Krzyżem Wojennym. Był on pierwszym Amerykaninem, który otrzymał ten order. Otrzymał on też awans na sierżanta, a po wojnie wziął udział w paradzie swojego pułku ulicami Nowego Jorku. Niestety, gdy zwalniano go do cywila w jego dokumentach nie było ani słowa o tym, że został ranny podczas wojny. Nie otrzymał Purpurowego Serca, przyznawanego każdemu amerykańskiemu żołnierzowi rannemu w walce i nie mógł korzystać z opieki medycznej, która przysługiwała rannym weteranom. Jako inwalida nie mógł znaleźć pracy i zmarł 1 lipca 1929 r.

Henry Johnson został pochowany na Narodowym Cmentarzu w Arlington. „Blackdeath” został pośmiertnie uhonorowany Purpurowym Sercem (1996), Krzyżem za Wybitną Służbę (2002) oraz w 2015 r. Medalem Honoru.

CZYTAJ TAKŻE: <<<WOJENNI BOHATEROWIE ? SIERŻANT AMERYKAŃSKIEJ PIECHOTY MORSKIEJ JOHN BASILONE>>>

CZYTAJ TAKŻE: <<<NIE TAKI DENTYSTA STRASZNY JAK GO MALUJĄ?HISTORIA BENA SALOMONA>>>

Absolwent historii UMCS. Jego zainteresowania to historia XX-lecia międzywojennego, front wschodni podczas II Wojny Światowej, historia wojsk powietrznodesantowych oraz dzieje Waffen SS.